20.12.2022
Deinstytucjonalizacja była wiodącym tematem konferencji „Pokonać bezdomność”, zorganizowanej 15 grudnia w Warszawie. Jeden z paneli dyskusyjnych poświęcono metodzie „Najpierw mieszkanie”.
Co do konieczności odchodzenia od instytucjonalnych form pomocy i rozwijania innych sposobów wsparcia w społecznościach lokalnych zgadzają się eksperci, w tym kierunku zmierzają też zmiany w prawie. Dotyczy to nie tylko pomocy osobom w kryzysie bezdomności ale także innych grup potrzebujących. Podczas konferencji „Pokonać bezdomność”, której organizatorem była Ogólnopolska Federacja na rzecz Rozwiązywania Problemu Bezdomności, rozmawiano o praktycznych aspektach tych procesów.
W którym miejscu jesteśmy?
Główne kierunki dyskusji zarysował w wystąpieniu otwierającym Piotr Olech z Towarzystwa Pomocy im. św. Brata Alberta. Mówił m.in. o pułapkach pojęciowych, związanych z definiowaniem poszczególnych rodzajów pomocy. Jak zaznaczył, o istocie deinstytucjonalizacji decyduje kultura organizacyjna – nawet mieszkania dla 3 osób można bowiem prowadzić jak placówkę. Podkreślając konieczność łączenia pomocy mieszkaniowej z usługami asystenckimi, rozważał na ile możliwe jest przejście od streetworkingu do usług w społecznościach, z pominięciem schronisk. Od totalnych instytucji do środowiska domowego – w którym miejscu na tej osi jesteśmy? – z tym pytaniem pozostawił uczestników konferencji, którzy starali się rozwinąć temat w oparciu o swoje doświadczenia.
W panelu dyskusyjnym pt. „Czy jesteśmy gotowi na deinstytucjonalizację?” Marcin Kowalewski z Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Gdyni przybliżył prowadzony w tym mieście projekt Plan Utrecht. Po zamknięciu schroniska w 2015 r. zaproponowano osobom w kryzysie bezdomności dopłaty do wynajmu pokoi. Przez 7 lat skorzystało z takiej możliwości 300 osób. Jak zaznaczył gdyński panelista, w projekcie duży nacisk położono na decyzyjność jego uczestników, którzy sami określają, gdzie chcą zamieszkać, z kim, co jest im potrzebne. W ocenie Marcina Kowalewskiego zindywidualizowana pomoc świadczona w takiej formie jest dwa razy tańsza niż ta udzielana w placówkach. Nie zastąpi jednak polityki mieszkaniowej gminy, choć mogłaby być szerzej stosowana – ten nurt deinstytucjonalizacji powinien też obejmować pomoc osobom z niepełnosprawnościami czy seniorom.
Instytucje też są potrzebne
O mieszkaniach treningowych prowadzonych przez Chrześcijańską Fundację Rozwoju Osobistego Rondo opowiedziała Małgorzata Jaskulska (szerzej o tym projekcie pisaliśmy niedawno w artykule Zielonogórskie „Kroki do domu"). Jej zdaniem deinstytucjonalizacja nie zamknie placówek, ale daje szanse, żeby rzeczywiście rozwiązywać problem bezdomności, podczas gdy prowadzenie schronisk to działanie interwencyjne, służące doraźnemu zabezpieczeniu osób będących w kryzysie. Instytucji bronił ks. Stanisław Słowik z Caritas Diecezji Kieleckiej. Według niego nie wszystkie są złe, a bez nich nie da się rozwiązać problemów społecznych. Doceniając zalety deinstytucjonalizacji ks. Słowik akcentował potrzebę poszukiwania rozwiązań pośrednich, takich jak choćby mieszkania zespolone. Przekonywał, że warto modyfikować programy w zależności od potrzeb odbiorców, gdyż na przykład w przypadku niektórych grup podopiecznych kontakt z kadrą służy nie ich kontroli ale zapewnieniu im poczucia bezpieczeństwa.
Tradycyjne i innowacyjne formy pomocy osobom w kryzysie bezdomności we Wrocławiu porównywała Joanna Kot z wrocławskiego Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej. Jak relacjonowała, w stolicy Dolnego Śląska działa 13 placówek, a w kryzysie bezdomności znajduje się ok. 900 osób (połowa z nich to wrocławianie, pozostali to przyjezdni). Realizowane są też 4 programy mieszkaniowe – Housing First, Droga do domu, Droga do samodzielności i Trampolina. Są adresowane do różnych grup, ale łączy je sposób patrzenia na osoby bezdomne. Wszystkie te programy mają przygotować uczestników do samodzielnego funkcjonowania, do tego, aby byli gotowi na wyjście z bezdomności.
Mimo rozwijania programów mieszkaniowych Wrocław buduje też dużą noclegownię. Jak ocenia Joanna Kot, 40 proc. korzystających z noclegowni to osoby młode, często aktywne zawodowo. Stąd są kierowane do programów mieszkaniowych, wiele z nich dostaje później mieszkania od miasta. Przedstawicielka wrocławskiego MOPS-u pokusiła się o porównanie kosztów różnych form pomocy. Sama miejska dopłata do utrzymania w placówce wynosi 800 zł miesięcznie na osobę (koszty ponosi też organizacja prowadząca placówkę), w mieszkaniu jest to od 1300 do 1800 zł. Trzeba jednak pamiętać, że uczestnik programu mieszkaniowego po dwóch latach korzystania z pomocy w mieszkaniu jest zazwyczaj samodzielny, a w placówce jego szanse na wyjście z bezdomności są z czasem coraz niższe i trzeba nadal ponosić koszty jego utrzymania. Wniosek – nie zlikwidujemy placówek, ale należy rozwijać formy pomocy mieszkaniowej.
Według Anny Bugalskiej z Ogólnopolskiego Związku Rewizyjnego Spółdzielni Socjalnych, zmiany w organizowaniu pomocy już zachodzą, pozostaje pytanie o ich tempo i ostatecznie proporcje usług instytucjonalnych i środowiskowych. Jej zdaniem instytucje powinny zapewniać 10 proc. oferty pomocowej, głownie jako specjalistyczne placówki krótkiego pobytu.
– Instytucje to rozwiązanie na teraz, wierzę, że za 40 lat nie będą potrzebne – stwierdziła Anna Bugalska.
Zmienić myślenie
Programy realizowane metodą „Najpierw mieszkanie” były punktem odniesienia dla większości rozważań nad docelowym kształtem systemu pomocy dla osób w kryzysie bezdomności. O wnioskach z ich realizacji mówiono podczas drugiego panelu, pt. „Lekcje z pierwszych wdrożeń metody Najpierw Mieszkanie”. Agnieszka Siekiera z Fundacji Fundusz Współpracy prowadzącej program w Warszawie (przedstawiony szerzej w wywiadzie dla naszego portalu) ocenia skuteczność tej formy pomocy na 80 proc. Wśród kwestii, które poruszyła, kilka wybija się na pierwszy plan – m.in. konieczność zapewnienia w projektach odpowiedniej puli środków na remonty mieszkań. Potrzeby w tym zakresie są duże, bo lokale przekazywane przez samorząd są w różnym stanie. W projekcie FWW zaplanowane na ten cel fundusze pokrywają jedną trzecią kosztów remontów, a pozostają jeszcze koszty wyposażenia.
Dzieląc się swoimi doświadczeniami Agnieszka Siekiera opowiedziała także o dodatkowych zajęcia reintegracyjnych, organizowanych dla uczestników projektu, jak nauka języka angielskiego, czy artterapia. Mają one duże znaczenia dla ostatecznego efektu projektu. Ważna jest również praca z sąsiadami mieszkań rozproszonych nad zmianą ich podejścia do uczestników programu, wyrażającą się w dostrzeżeniu w nich zwyczajnych ludzi, którzy mają prawo do różnych codziennych wyborów i dopóki nie zakłócają spokoju lokalnej społeczności, kadra projektu nie ma podstaw do ingerencji w ich życie.
Agnieszka Adamczyk z Dzieła Pomocy św. Ojca Pio w Krakowie, przedstawiając krakowski program „Najpierw mieszkanie” (więcej na jego temat w artykule Krakowska droga do NM), podkreśliła, że uzyskiwana dzięki udziałowi w programie stabilność mieszkaniowa daje uczestnikom możliwość wprowadzenia zmiany w ich życiu.
Elżbieta Szadura-Urbańska z Towarzystwa Pomocy im. św. Brata Alberta, realizującego programy NM w Gdańsku, Wrocławiu i Warszawie (szczegóły w artykule NM ratuje życie), przekonywała do elastyczności w planowaniu i odchodzenia od schematów. Jako przykład podała wstępne założenia rekrutacji do programów NM prowadzonych przez TPBA, gdzie wśród kryteriów kwalifikacyjnych znajdowała się pierwotnie długotrwała bezdomność, ale gdy stwierdzono, że już kilkumiesięczny pobyt w przestrzeni publicznej może być degradujący, odstąpiono od tego kryterium. Akcentowała, że wszelkie planowanie trzeba zaczynać od człowieka, co oznacza odejście od typowo projektowego „myślenia wskaźnikami” – które nie zawsze mogą być osiągnięte, z tej prostej przyczyny, że nie wszyscy uczestnicy danego projektu będą potrzebować tego samego. Integracja społeczna niekoniecznie musi oznaczać, że uczestnik projektu od razu poszedł do pracy – może raczej na początek ważniejsze jest, że poczuł się równoprawnym członkiem społeczeństwa.
Taniej nie znaczy skuteczniej
Finansowe aspekty realizacji projektów NM niezwykle ciekawie zaprezentował Paweł Jaskulski z Towarzystwa Pomocy im. św. Brata Alberta. Przedstawionego przez niego porównania kosztów różnych rodzajów pomocy dokonano na podstawie badań 48-osobowej grupy osób w kryzysie bezdomności, monitorowanej w okresie sześciu miesięcy przed przystąpieniem do programu, a następnie już w programie. Monitorowano korzystanie przez badanych z usług ponad 30 rodzajów instytucji, m.in. jadłodajni, placówek noclegowych, łaźni, służby zdrowia, izby wytrzeźwień, itp. Związane z tym wydatki publiczne przed przystąpieniem badanych do projektu oszacowano na blisko 500 tys. zł – w przeliczeniu na osobę było to dokładnie 1727,17 zł miesięcznie. Oczywiście średnio, bo w przypadku jednego z badanych, który mieszkał w szałasie i żywił się odpadkami znalezionymi na śmietniku, wydatki publiczne wyniosły zero, z kolei pomoc innemu, przebywającemu głównie w szpitalach bądź w izbie wytrzeźwień, wiązała się z kosztami rzędu 80 tys. zł.
Pierwsze 20 miesięcy realizacji projektu przyniosło znaczne koszty – wydatki publiczne wyniosły w tym okresie blisko 8,2 tys. zł na osobę miesięcznie. Było to jednak związane również z przygotowaniem lokali (remonty, wyposażenie) i wszystkimi nakładami, które były niezbędne do poniesienia na realizację całego projektu. Finansowanie pochodziło na tym etapie z funduszy europejskich. W późniejszym okresie, gdy finansowanie przejęły samorządy i trzeba było pokrywać jedynie bieżące wydatki, koszty znacznie spadły. Wynosiły od 2 tys. zł na osobę miesięcznie w Warszawie, przez 3078 zł w Gdańsku (w obu miastach korzystano z mieszkań gminnych, ale w Warszawie było ich więcej przy tej samej co we Wrocławiu ilości kadry – co przełożyło się na różnicę w wysokości kosztów), po 3566 zł we Wrocławiu – gdzie mieszkania głównie wynajmowano na wolnym rynku. Średni koszt realizacji trzyletniego projektu wyniósł w przeliczeniu na uczestnika 6105,35 zł miesięcznie. Jak przyznał Paweł Jaskulski, nie jest to mało, ale – zwłaszcza na drugim etapie – Housing First kosztowało mniej niż niektóre usługi wybierane niekiedy przez gminy dla ich potrzebujących wsparcia obywateli – choćby domy pomocy społecznej.
Uczestnicy projektu przebywając już w mieszkaniach projektowych, nadal korzystali z usług publicznych poza samym projektem. Związane z tym koszty oszacowano na 1104,82 zł na osobę miesięcznie – co oznacza znaczący spadek w porównaniu z wydatkami przeznaczonymi na ten cel w okresie poprzedzającym przystąpienie badanych do projektu (przypomnijmy – było to 1727,17 zł). Podsumowując – koszty wszystkich usług publicznych, zarówno tych związanych bezpośrednio z realizacją projektu jak i pozostałych, w pierwszym etapie wyniosły 7210,17 zł, ale w drugim już tylko 3182,86 zł. Zmieniła się także struktura wydatków. Będąc w mieszkaniach uczestnicy projektu korzystali z usług instytucji znacznie rzadziej (średnio o jedną trzecią) i w sposób typowy dla osób o mniej zasobnym budżecie, ale niedotkniętych problemem bezdomności (nadal np. korzystały z jadłodajni i służby zdrowia, ale już zamiast izby wytrzeźwień potrzebne im było centrum usług społecznych).
– Idąc do lekarza nie chcemy, żeby było jak najtaniej tylko jak najbardziej skutecznie – puentował swój wywód Paweł Jaskulski, przedstawiając wnioski z doświadczeń TPBA. Jak wynika z przedstawionych przez niego danych, Housing First jest wprawdzie drogie jak na realia polskiego systemu pomocy społecznej, ale prowadzi do obniżenia częstotliwości korzystania przez osoby bezdomne z usług instytucji publicznych, a wynikające z tego oszczędności rosną z czasem.
Dla nieobecnych
Pomiędzy dwoma panelami dyskusyjnymi podczas konferencji zaprezentowano podsumowanie prac platform tematycznych Ogólnopolskiej Federacji na rzecz Rozwiązywania Problemu Bezdomności. Nagranie całej konferencji i prezentacje panelistów są dostępne na stronie Federacji.
Wszystkim zainteresowanym metodą „Najpierw mieszkanie” i wartościami, na których się ona opiera, a które przyświecają również wielu świadczącym w różnych innych formach pomoc osobom w kryzysie bezdomności, polecamy też wystąpienie Julii Wygnańskiej, wiceprezeski Fundacji Najpierw Mieszkanie Polska, dostępne na facebookowym profilu FNMP.
Zdjęcia: Ogólnopolska Federacja na rzecz Rozwiązywania Problemu Bezdomności, autor M. Maksiak