15.10.2024

Niewidzialne dla społeczeństwa - nowy dom dla kobiet w Poznaniu

Paulina Jęczmionka-Majchrzak

Mieszkają w pustostanach, schroniskach, a nawet namiotach. Ukrywają się pod szerokimi ubraniami, obcinają włosy. Śpią w dzień, a w nocy czuwają, by nie spotkało ich nic złego. Próbują być niewidzialne dla mężczyzn. Czyli bezpieczne. 

Artykuł powstał w ramach projektu Fundacji Najpierw Mieszkanie Polska pt. "Najpierw mieszkanie - nowe rozwiązania kończące bezdomność" dofinansowanego ze środków Samorządu Województwa Mazowieckiego w latach 2024-2026.

Kobiety w kryzysie bezdomności

Anna* od kilku lat żyje w namiocie. Raz nad rzeką, raz w lesie, raz na opuszczonej działce. Bezpieczniej jest zmieniać miejsce. Nie wiadomo, jak długo doświadcza kryzysu bezdomności. Nie opowiada o tym. Mówi za to, że schronisko nie jest miejscem dla niej. Nie odnajduje się czteroosobowych pokojach z bardzo różnymi osobami. Nie potrafi dostosować się do wymogów i nakazów. Nieustannie czuje się winna i niechciana. Gorsza. Dlatego woli ciasny, ale własny namiot. Pracuje. Przez pięć dni w tygodniu – upalnym latem i mroźną zimą – wstaje rano, wychodzi z namiotu i idzie do pracy. Nie zawsze ma gdzie się umyć. Czasem uda się w publicznej toalecie, czasem na cmentarzu.

Beata* ma ponad 60 lat. Od 15-stu jest w kryzysie bezdomności. Od czterech lat mieszka w schronisku. Wcześniej żyła w pustostanie. A raczej: balansowała na granicy życia i śmierci. Była w tak słabym stanie, że nie wychodziła już na zewnątrz, nie jadła, leżała wśród śmieci. Znalazła ją streetworkerka z Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie. I zawalczyła o nią. Przychodziła codziennie, karmiła, motywowała. Po kilku tygodniach Beata zdecydowała się zgłosić do szpitala, a potem do schroniska. Dziś jest w wieku emerytalnym, ale emerytura jej nie przysługuje. Pobiera zasiłek, żyje w schronisku, nie ma perspektyw na inne miejsce zamieszkania poza DPS-em.

Boją się, nikomu nie ufają

Anna i Beata od kilku miesięcy uczestniczą w warsztatach dla kobiet w kryzysie bezdomności prowadzonych przez Stowarzyszenie Ziarno Dobra i Fundację Miłosierdzie w trzech poznańskich schroniskach (projekt jest współfinansowany przez samorząd województwa wielkopolskiego). Panie mogą się tu umyć, zrobić pranie, skorzystać z nowych ubrań, wypić ciepłą kawę i coś zjeść. A przede wszystkim – uczestniczyć w zajęciach, podczas których mogą wzmocnić pewność siebie, odkryć własne wartości, odnaleźć marzenia i po prostu poczuć się bezpiecznie.

- Głównym celem tych spotkań jest próba zatrzymania się i chwilowego oderwania od życia w bezdomności. W dalszej kolejności chodzi nam o powrót do samej siebie, zrozumienie własnych potrzeb i wartości. Na zajęciach m.in. robimy test określający archetypy osobowości, mapujemy mocne strony, odkrywamy niezaspokojone potrzeby, tworzymy kreatywne manifesty. Staramy się dowartościować kobiety i wprowadzić je na ścieżkę w stronę wyjścia z kryzysu bezdomności – wyjaśnia Małgorzata Skała, prezeska Stowarzyszenia Ziarno Dobra, autorka programu i prowadząca warsztaty dla kobiet w kryzysie bezdomności.

Program zajęć jest tylko propozycją, decyzja o przebiegu spotkania należy do uczestniczek. To czy będą się angażować w rozmowę, również zależy tylko od nich. Kobiety doświadczające bezdomności są bardzo nieufne. Choć każda z ich historii jest inna, łączy je zwykle doświadczanie przemocy, permanentny strach i brak szacunku do samej siebie.

- Kobiety bardzo często trafiają na ulicę, uciekając od przemocy domowej – mówi Małgorzata Skała. – Tyle że w bezdomności przemoc znów je dotyka. Zwykle wokół jednej kobiety na ulicy krąży jak satelity kilku mężczyzn. Wykorzystują ją seksualnie, biją, rozkazują, wymieniają z innymi mężczyznami za towar. Panie przychodzące na warsztaty nie chcą o tym opowiadać, a często zakładają, że przemoc jest czymś normalnym w relacjach damsko-męskich. Jednocześnie są bardzo skryte i zlęknione. Potrzebujemy bardzo dużo czasu, by do nich dotrzeć i zbudować zaufanie.

Dom, w którym poczują się bezpiecznie

Praca z kobietami doświadczającymi bezdomności wymaga czasu, cierpliwości i otwartości. Nie ma tu miejsca na oczekiwania i oceny. Tymczasem systemowa pomoc działa na zasadzie tzw. drabinki, czyli na kolejne etapy pomocy trzeba sobie zasłużyć. Jeden błąd, jedno potknięcie i spotyka je kara w postaci gorszej jakości pomocy albo w ogóle jej braku. Czy to działa?

Trudno tu o rzetelne dane. Według tych z Ogólnopolskiego badania liczby osób bezdomnych przeprowadzonego w lutym 2024 r. kobiety stanowią 20% tej grupy w Polsce. W porównaniu do ostatniego badania z 2019 r. ich liczba wzrosła z 4961 do 6162. Te dane z pewnością są jednak niedoszacowane. Nie uwzględniają kobiet przebywających w trudno dostępnych lub nieodkrytych miejscach, sypiających kątem u przyjaciół czy decydujących się na życie pod jednym dachem z oprawcą po to, by w ogóle mieć dach nad głową. Według rządowego badania najwięcej zidentyfikowanych kobiet w kryzysie bezdomności przebywa w schroniskach, pustostanach, miejscach niemieszkalnych i domach samotnych matek. Usamodzielnia się (czyli zaczyna żyć w mieszkaniu) garstka z nich – 534 kobiety (dane ze „Sprawozdania z realizacji działań na rzecz osób bezdomnych w województwach” w 2022 r.). To zaledwie 8,7 procent łącznej liczby policzonych i korzystających z systemowego wsparcia kobiet. Gdyby statystyki obejmowały bezdomne skrywające się przed systemem, dane o skuteczności byłyby jeszcze gorsze.

Nadzieją i realną pomocą dla takich kobiet jak Anna i Beata może być pomysł Małgorzaty Skały z Ziarna Dobra i Macieja Białki z Fundacji Dobro się niesie. Chcą stworzyć pod Poznaniem dom dla kobiet w kryzysie bezdomności. Bezpieczną przestrzeń z terapeutycznym wsparciem, indywidualnym podejściem i poczuciem sprawczości. Wszystkim tym, czego kobietom brakuje w systemowej pomocy. Najważniejsze mają być bliskość i relacje, a nie paragrafy i regulamin. Dzięki temu kobiety mają poczuć się bezpiecznie i przestać walczyć o przetrwanie.

WARTOŚCI NAJPIERW MIESZKANIE

Małgorzata Skała zakłada, że jeśli kobiety nie będą musiały już dłużej walczyć o przetrwanie, w kolejnych krokach przestaną używać środków, które dawały im złudne poczucie bezpieczeństwa, czyli np. alkoholu. To założenie wpisuje się w pracę metodą redukcji szkód. Abstynencja od substancji ma być celem, a nie sposobem. Nie będzie więc warunkiem koniecznym, by zamieszkać w podpoznańskim domu.

- Praca redukcją szkód nie zachęca do picia, promujemy abstynencję – zaznacza prezeska Ziarna Dobra. – Zakładamy jednak, że może istnieć potrzeba dojścia do niej mniejszymi krokami. Bardzo często tak dzieje się u osób uzależnionych, które mają dom. Zanim będą gotowe na terapię, muszą zrobić wiele małych kroków i przemyśleń. Poza tym redukcja szkód przenosi na osoby w kryzysie sprawczość i decyzyjność, a to zwiększa pewność siebie. Nie chcemy, by czuły wiszącą nad nimi groźbę utraty pomocy i dachu nad głową, jeśli poniosą porażkę w utrzymaniu abstynencji.

Zdrowienie ma być stopniowym procesem. Każdy krok w jego kierunku będzie uznawany za sukces. Chodzi więc np. o dłuższe wytrzymanie w abstynencji, pójście do lekarza rodzinnego, pierwsze samodzielne zakupy czy umiejętność nazwania tego, co się czuje.

Kobiety, które zamieszkają w domu, mają poczuć sprawczość i odpowiedzialność, dlatego będą odpowiadać za wszystkie codzienne zadania. Od ich decyzji będą zależeć m.in. dobór współlokatorek w dwuosobowych pokojach, wystrój wnętrz, zagospodarowanie i pielęgnacja ogrodu. Będą płacić czynsz (niższy niż rynkowe stawki), który docelowo – przy komplecie osób – pozwoli utrzymać dom. Same będą też robić zakupy, płacić rachunki, załatwiać urzędowe sprawy. Mają uczyć się na nowo życia społecznego. Także poprzez wspólne zajęcia dodatkowe i wychodzenie do ludzi, np. do kina czy teatru. Wszystkie te samodzielne decyzje i działania mają być mini-czynnikami wspierającymi wyjście z kryzysu bezdomności.

Każda cegiełka pomoże na starcie

Dom dla kobiet będzie prowadzony na podstawie inspiracji z różnych doświadczeń i metod. Będzie miał wiele wspólnego z Domami Świętego Łazarza - czterema budynkami mieszkalnymi dla mężczyzn w kryzysie bezdomności prowadzonymi w Poznaniu i podpoznańskim Luboniu przez Fundację Dobro się niesie.

Tak jak one zostanie wynajęty na wolnym rynku. Zamieszka w nim 10 kobiet. Wśród nich mają być zarówno osoby pracujące, jak i te po 60-tym roku życia, którym nie przysługuje emerytura, ale korzystają z zasiłków. Każda z kobiet będzie musiała częściowo partycypować w utrzymaniu domu. Potrzebny jest także wkład na start, by mieć pieniądze na wyposażenie, drobne remonty i pierwsze rachunki.

- Wystartowaliśmy w konkursie na innowacje społeczne, chcąc uzyskać grant na początek funkcjonowania domu. Nie udało się, ale nie poddajemy się i szukamy pomocy – mówi Maciej Białka, prezes Fundacji Dobro się niesie. – Aktualnie szukamy domu na wynajem. Najlepiej blisko Domów Świętego Łazarza, by było łatwiej i taniej je koordynować. Staramy się o wsparcie z miejskich ośrodków pomocy społecznej, ale przede wszystkim liczymy na pomoc ludzi o wielkich sercach.

Dom dla kobiet można wesprzeć, robiąc przelew na konto Fundacji Dobro się niesie z tytułem: Dom dla kobiet. 

wesprzyj dom dla kobiet

Skuteczność wspólnotowego podejścia i życia w domowym ognisku potwierdzają doświadczenia Domów Świętego Łazarza dla mężczyzn. Do końca 2023 r. w trzech domach zamieszkało 55 mężczyzn, z których 17-stu opuściło domy z powodu złamania regulaminu (głównie picia alkoholu), 12-stu usamodzielniło się, a reszta nadal tu mieszka. Zatem 69 procent podopiecznych Fundacji Dobro się niesie wyszło z kryzysu bezdomności.

- Uważamy to za dużo sukces – ocenia prezes fundacji Maciej Białka. – Najtrudniejszym krokiem jest ten pierwszy – po pomoc, czyli pójście na terapię albo po niej do naszego domu. Później, gdy podopieczni załapują już codzienny rytm, dobrze w nim funkcjonują. Choć to trudna praca u podstaw, bo trzeba na nowo nauczyć się np. codziennej higieny, sprzątania czy gotowania. Porządek w głowie i wokół siebie pozwala łatwiej utrzymać trzeźwość.

Maciej Białka podkreśla, że zdaje sobie sprawę, iż Domy Św. Łazarza nie są dla każdej osoby w kryzysie bezdomności, bo nie każda chce i potrafi spełnić panujące tu wymogi. Zaznacza jednak, że regulamin nie jest ustalony raz na zawsze i ma być przede wszystkim narzędziem pomocy ludziom. Mieszkańcy sami weryfikują, czy zapisy działają i mogą wnioskować o ich zmianę.

- Istotną zmianą było zniesienie granicy czasowej pobytu, którą stosowaliśmy w pierwszym domu. Jeśli ktoś długo mieszkał na ulicy, nie ułoży sobie życia na nowo w ciągu roku czy dwóch. A często nigdy nie będzie go stać na wynajem mieszkania na wolnym rynku, np. z powodu długów, których nie spłaci do końca życia. Może więc mieszkać u nas do końca życia, zmniejszając te zobowiązania – wyjaśnia Maciej Białka.

Domy Św. Łazarza w Poznaniu i Luboniu cieszą się dużym zainteresowaniem. Mężczyźni w kryzysie bezdomności dzwonią z całej Polski. Są też takie osoby, które dom opuściły, a po jakimś czasie znów do niego wróciły. Drzwi zawsze są otwarte. Tak samo ma być w tworzonym ze Stowarzyszeniem Ziarno Dobra domu dla kobiet. Organizacje chciałyby, żeby pierwsze panie zamieszkały w nim jeszcze w 2024 roku.

*imiona zmienione


Autorka: Paulina Jęczmionka-Majchrzak, dziennikarka, redaktorka, rzeczniczka prasowa. Poznanianka. W latach 2009-2016 pracowała w dzienniku Głos Wielkopolski, zajmując się głównie tematami politycznymi i społecznymi. Po kilku latach przerwy wróciła do pisania jako freelancerka, współpracując m.in. ze Stowarzyszeniem Mediów Lokalnych zrzeszającym ponad 40 portali internetowych i tytułów prasowych. Dziś zdecydowanie bliżej jej do tematów społecznych, psychologicznych i edukacyjnych niż polityki.


Wybierz kwotę