16.11.2024
Wioletta Jóźwiak-Majchrzak certyfikowana superwizorka pomocy społecznej i doktorantka w Katedrze Socjologii Stosowanej i Pracy Socjalnej UŁ opowiada o rozwijającej się profesji specjalistycznej superwizji dla pracowników socjalnych.
Małgorzata Kostrzyńska*: Zacznijmy od sensu wspierania wspierającego: dlaczego wspierający potrzebuje wsparcia?
Wioletta Jóźwiak-Majchrzak*: Odpowiedź na to może płynąć ze zwyczajowych powiedzonek np. "z pustego się nie naleje". Wsparcie społeczne jest tylko jednym z 3 czynników bycia z drugim człowiekiem w kierunku zmiany. Jak wsparcie jest udzielone, to buduje się relacja, a jak się buduje relacja, to wspierający łatwiej widzi zasoby, które są w drugim człowieku. To jest zasób osób, które wspierają, towarzyszą, są blisko, pomagają. I ja w takim modelu bycia z drugim człowiekiem pracuję od lat. Na tej podstawie buduje się w człowieku, z którym jesteśmy motywacja, chęć zdobywania nowych kompetencji społecznych albo ich podwyższania, np. niezależności, odpowiedzialności, zaradności, umiejętności bycia z innymi ludźmi, poczucie własnej wartości. Uwielbiam taki moment w pracy z drugim człowiekiem, gdy staję się świadkiem rezyliencji, przekraczania wszystkich oczekiwań. To jest baza do samodzielności, procesu który nigdy się nie kończy.
Dokładnie to jest zapisane w drugim artykule ustawy o pomocy społecznej?
Tak i definicjach pracy socjalnej i pomocniczości. Przez wiele lat w pomocy społecznej skupialiśmy się na jednostce wspieranej. Do niej były kierowane działania a my profesjonaliści mieliśmy wiedzieć jak wspierać. Tymczasem, my też potrzebujemy wsparcia i to jest niezbędne, żeby mieć siłę, odwagę, budować relacje, a także rozwijać się, rozumieć, zmieniać siebie samych. Wspieranie wspierających jest potrzebne, żebyśmy mogli analizować swoją pracę w uczciwości, wiedzieli jakie obszary są do rozwoju, dostawali informację zwrotną [feedback]. To wniosek ogólny, ale potwierdzają go moje badania: zespół jest wtedy, kiedy mamy odwagę do konfrontowania się ze sobą, pokazywania różnych obrazów, rzeczywistości, różnorodności naszych kompetencji i odpowiedzialności.
Spala nas też ciągłe bycie z drugim człowiekiem w sytuacjach kryzysu.
To prawda. Nie wypala się ten, kto nie płonie. Bycie z drugim człowiekiem w traumie traumatyzuje. Człowiek, który towarzyszy powinien mieć przestrzeń do tego, żeby sobie radzić z czyjąś traumą, unikać przeniesienia i móc to przeżyć nie wypełniając strategiami przetrwania czy zaprzeczania. W niektórych zawodach, żeby w ogóle móc pracować, trzeba swoją pracę poddawać refleksji, korekcie, ocenie i rozumieniu.
Chodzi o wypalenie zawodowe: wspierający potrzebują wsparcia, aby się nie wypalić zawodowo?
Tak. Wypalenie to jest ogromne cierpienie. Nie chodzi o to, że za długo jesteśmy w konkretnej formule ani że jesteśmy niedoceniani czy brakuje nam pieniędzy, bo pomoc społeczna jest niedofinansowana. Wypalenie to jest ogromne cierpienie. To jest cierpienie z tego powodu, że trudno nam jest załapać jakąś efektywność. Słyszę takie słowa często od wspierających: „Teraz jest coraz gorzej”; „Ludzie, z którymi pracujemy, się zmieniają”; „Kiedyś tak nie było”; „Oni są roszczeniowi”; „Przecież ja wszystko zrobiłam, a nie podjął takiej decyzji”. I mimo tego, że mamy tak ogromny dostęp do wiedzy, możemy korzystać ze szkoleń, studiów podyplomowych itd. (co na marginesie też bywa źródłem wypalenia tzw. obciążenie szkoleniowe), brakuje przestrzeni do reflektowania. A pierwszym etapem pracy z drugim człowiekiem, który potrzebuje bycia z nim, jest wysłuchanie i zrozumienie jego potrzeby. Żebyśmy my byli otwarci na jego potrzeby, umieli je zobaczyć, zrozumieć to też musimy widzieć własne. I uczciwie zdawać sobie sprawę z naszych potrzeb, reakcji na brak ich zaspokojenia, i emocji przeżywanych gdy to następuje.
Jakiego zatem wsparcia może potrzebować wspierający?
Wspierający potrzebuje zrozumienia, ponieważ zawodowo zajmuje się rozumieniem. On też chce być zrozumiany. Tak myślę o superwizji. To proces wspierania wspierających. Wszystko, czym się zajmujemy ma prowadzić do jakiejś zmiany. Irvin D. Yalom, psychiatra i psychoterapeuta pisał:
"Rozumienie rodzi zmianę. Każdemu „tak” odpowiada jakieś „nie”. Każda jedna decyzja eliminuje albo niszczy inną decyzję."
Żebyśmy umieli to rozumieć sami potrzebujemy zrozumienia. A żeby było zrozumienie, to musimy mieć możliwość wyrażania siebie, mówienia o tym co nas spotyka, co się wydarza w naszym zawodowym otoczeniu. Kiedy uczyłam się superwizji pracy socjalnej, moja nauczycielka i mentorka Małgorzata Postaremczak-Grzechnik wciąż zadawała mi pytanie: Co u Ciebie? Co w Twoim świecie pracownika socjalnego? Moim zawodowym światem jest moja profesja. Jakie rodzi we mnie pytania? Jak szukam na nie odpowiedzi?
Zagłębienie się w swój zawodowy świat daje możliwość „bycia w profesji”?
Tak. Dużo mówimy o work-life balans, ale gdzie kończy się praca, a zaczyna życie? Czy w pracy nie ma życia? Ja oczekuję od siebie określenia obszarów mojego świata zawodowego i moich w nim potrzeb. Poprzez superwizję możemy realizować swoje potrzeby wsparcia, edukacyjne i administracyjne. Superwizja daje nam możliwość przedyskutowania różnych rzeczy, zajęcia się kwestią dylematów etycznych, nazywania wartości czy douczenia się metod pracy. Trzeci obszar dotyczy systemów: pomocy społecznej, instytucji, zarządzania i w literaturze jest nazywany funkcją administracyjną profesjonalnego wspierania. Chodzi o bezpieczeństwo instytucjonalne, czyli poczucie, że jak zrobię to i to, to będzie tak i tak, a nie że raz jest tak, a raz jest inaczej, raz jest coś jest uznaniowością innym razem sprytem. Wiąże się to z systemami zatrudniania i zarządzania. W mojej praktyce osoby zajmujące się wspieraniem najczęściej zgłaszają sprawy będące połączeniem wszystkich wyżej wymienionych: metodyki, dylematów etycznych, relacji na różnych poziomach m.in. wspierany-wspierający, wspierający-wspierający, wspierający-nadzorujący. Te wszystkie relacje mogą być wspierające lub bardzo obciążające, bywają źródłem opresji, uznaniowości czy mobbingu.
Twoja najkrótsza definicja superwizji to?
To proces zagłębienia się w mój świat osoby wspierającej, w moim przypadku mój świat jako pracownika socjalnego, choć nie jest adresowana tylko do pracowników socjalnych. Takie podejście od początku mojej drogi jako superwizorki było bardzo we mnie: superwizja to porozglądanie się po moim świecie, praca z moim światem - nie ze światem systemu, pracodawcy, klienta, ale moim światem w różnych kontekstach.
Jak wygląda rozwój superwizji pracy socjalnej w Polsce?
To bardzo młody twór, który dopiero od 7 lat się u nas rozwija. Niby jest zagwarantowana w ustawie o pomocy społecznej, ale nie za bardzo wiadomo skąd brać na nią środki. W ubiegłym roku na konferencji związanej z superwizją przedstawicielka Ministerstwa Pracy, Rodziny i Polityki Społecznej przedstawiła dane, według których możliwość skorzystania z superwizji miało 25% pracowników socjalnych w Polsce. Faktycznie skorzystało z niej tylko kilkanaście procent, a w Łodzi jedynie 1,8%. Być może wynika to z tego, że superwizorów pracy socjalnej jest w Polsce jedynie 129. Tyle osób zdało egzamin, nie wiemy, ile jest aktywnych i prowadzi praktykę. Właśnie wróciłam z międzynarodowego spotkania superwizorów i to nie jest tak, że jesteśmy daleko w tyle. Zagranicą są różne doświadczenia i rzeczywiście jest to początkująca profesja. Ale zdarza się, że superwizja jest obowiązkiem. Przed nami droga wymagająca odwagi: wyodrębnienia specjalistycznej superwizji pracy socjalnej z psychologii. Przez wiele lat osobom pracującym w pomocy społecznej wsparcie miał zapewnić psycholog, tak jak w służbach mundurowych, w których osoba dopuszczona do pracy musiała korzystać ze wsparcia psychologicznego. To też jest potrzebne, ale to jest inny wymiar.
Myślisz, że się uda?
Czuję, że jestem świadkiem rozwoju tej profesji i mam w sobie radość z tego, że jest wdrażana w pomocy społecznej w oparciu o jakąś metodykę. Superwizor pracy socjalnej ze względów formalnych określonych w rozporządzeniu [o superwizji] musi być praktykiem. Musi się wykształcić, zdać egzamin, ale przede wszystkim odbyć naprawdę bardzo długą praktykę, aby wziąć odpowiedzialność za zarządzanie tym niełatwym procesem. Superwizja ma pokazywać różne możliwości, podwyższać kompetencje komunikacyjne, diagnozować źródła obciążeń i trudności. Celem superwizji jest też praca nad relacjami, nad byciem w relacjach we wszystkich wymiarach, w których jest osoba wspierająca. To jest najwyższa forma doskonalenia profesjonalnego. Ma minimalizować ryzyko wypalenia zawodowego, z jednej strony oznaczać obszary ryzyka z drugiej pokazać zasoby osoby wspierającej.
Prowadzisz też badania naukowe. Czego dotyczą i skąd w tobie potrzeba, żeby je prowadzić?
Zdecydowałam się na przygotowanie rozprawy doktorskiej o charakterze wdrożeniowym, a problem badawczy wynika bezpośrednio z mojej praktyki. Pracuję na uczelni jako początkująca badaczka, ponieważ zdecydowałam się na to po 15 latach praktykowania jako pracownik socjalny. W doktoracie wdrożeniowym chodzi o to, aby przenieść jakiś nierozwiązany problem ze swojego miejsca pracy i spróbować go rozwiązać w ramach poszukiwań badawczych. Od kilkunastu lat praktykuję pracę socjalną w Domu Samotnej Matki w Łodzi, gdzie profesjonalnie zajmuję się wspieraniem. Słowo „wspieranie” jest we wszystkich dokumentach mojej instytucji: opracowujemy indywidualne programy wsparcia, mamy zespół wspierająco-terapeutyczny. Zespół przeżywał różne trudności, a my od zawsze poszukiwaliśmy źródeł wsparcia i mieliśmy odwagę, żeby mówić, że jest nam trudno. W Dom Samotnej Matki doświadczamy wielu kryzysów, towarzyszymy w wielu sytuacjach kryzysowych związanych z sytuacjami granicznymi, takimi jak np. poronienia, śmierć dzieci, przemoc wobec mieszkanek i wobec dzieci. Obserwujemy zaniedbania wobec dzieci, przestępstwa, trudności, wynikające z doznawanych chorób m.in. onkologicznych, zaburzeń i kryzysów zdrowia psychicznego a także śmierci. Miałam czasami taki krzyk w sobie, że pomaganie jest naprawdę trudne. Poszukiwałam różnych form wsparcia, kogoś kto z metapoziomu przyjrzałby się mojej pracy, bo może czegoś nie widzę pędząc ciągle. Byłam gotowa na to, żeby ktoś przyszedł i powiedział co robię dobrze, a co mogę inaczej.
Pewnie doświadczyłaś wcześniej korzyści z superwizji?
Tak, bardzo dawno, na trzecim roku studiów. Podjęłam pracę w organizacji pozarządowej, która wspierała osoby z pieczy zastępczej i pierwszy raz uczestniczyłam w superwizji. Wyobrażałam sobie, że zawsze będzie dostępna. Jak rozpoczynałam kolejne prace w zawodzie, od razu pytałam czy będę miała superwizje, tymczasem nikt o tym nie słyszał. Po kilku latach sama zaproponowałam żeby ją zorganizować i znalazły się jakieś pieniądze na spotkanie dwudniowe. Było intensywnie, wypracowywaliśmy różne rzeczy i później już zawsze poszukiwaliśmy superwizji. Problem polegał na tym, że prowadziły je osoby, które znały się na wspieraniu, ale były spoza obszaru pomocy społecznej np. psychologowie, którzy mieli doświadczenie wspierania osób w kryzysach, ale mało rozumienia konstruktów pomocy społecznej. I jakoś te superwizje nie wychodziły. Gdy czwarty superwizor usłyszał o naszych potrzebach, to odmówił. I ja wtedy pomyślałam: trzeba tu coś wymyślić. Wtedy usłyszałam o superwizji pracy socjalnej. Pomyślałam, że może to jest jakaś nadzieja? Jest mało literatury na ten temat i stąd mój pomysł na doktorat wdrożeniowy. Poszukuję odpowiedzi to pytanie w jaki sposób doświadczanie wsparcia poprzez superwizję profesjonalistów wpływa na efektywność wsparcia.
Poniekąd od tego zaczęłyśmy naszą rozmowę: z pustego się nie naleje.
Jak my nie będziemy wspierani, to stracimy siłę, bo bycie ciągle w sytuacjach traumatyzujących wymaga dbania o siebie.
Tylko po co my mamy o siebie dbać, skoro w naszej pracy nie chodzi o nas?
Dla osoby wspieranej. Celem superwizji jest to, żeby osoba wspierana przez nas była wspierana efektywnie mimo tego, że podczas superwizji nie zajmujemy się naszym klientem tylko nami.
Wioletta Jóźwiak-Majchrzak jest certyfikowaną superwizorką pracy socjalnej. Pracuje w Katedrze Socjologii Stosowanej i Pracy Socjalnej UŁ, praktykuje pracę socjalną jako specjalista w zakresie pogłębionej i klinicznej pracy socjalnej. Od 14 lat pracuje w specjalistycznym ośrodku wsparcia dla kobiet i dzieci doświadczających sytuacji kryzysowych związanych min. z doświadczeniem bezdomności, przemocy. Jest także doktorantką Szkoły Doktorskiej Nauk Społecznych UŁ a tematem badawczym jej prac badawczych jest praca socjalna w obszarze wspierania.
Małgorzata Kostrzyńska jest dr nauk społecznych i pracowniczką naukową Uniwersytetu Łódzkiego. Specjalizuje się w badaniach partycypacyjnych. Przeprowadziła wiele projektów badawczych i jednocześnie wspierających z osobami z doświadczeniem bezdomności. Jest aktywną działaczką Łódzkiej Rady ds. Rozwiązywania Bezdomności.
Nasze projekty są finansowane ze środków publicznych przyznawanych w konkursach dla ngo. Jesteśmy doceniani. Jednak do każdego dofinansowania musimy dołożyć środki prywatne. Zazwyczaj jest to 10% kosztów całego projektu. Wesprzyj nas wpłacając dowolną kwotę na "wkład własny".