04.11.2021
Sytuacja na granicy polsko-białoruskiej to przykład kryzysu humanitarnego, a także ogólnoświatowego problemu bezdomności, który pojawia się wraz brakiem odpowiedniej systemowej infrastruktury pomocowej dla osób uciekających przed wojnami, niedostatkiem, patologicznym środowiskiem wychowania. Ta infrastruktura to mieszkania oraz wsparcie.
Znalezienie się w sytuacji uchodźczej jest jedną z sytuacji mieszkaniowych oznaczających bezdomność i wykluczenie mieszkaniowe. Wartości podejścia #NajpierwMieszkanie, które są podstawą misji i działań Fundacji Najpierw Mieszkanie Polska, są rażąco łamane na wschodniej granicy kraju. Jako Fundacja koncentrujemy się na programie NM w miastach Polski, ale jesteśmy jednocześnie osobami zaangażowanymi w różne działania pomocowe, w tym także w bezpośrednią pomoc ludziom w kryzysie, którzy znajdują się w pobliżu wschodniej granicy.
W świetle naukowych definicji opisujących kryzys bezdomności, sytuacja osób uchodźczych na granicy to sytuacja skrajnej bezdomności, w której żadna z trzech sfer “domności” - fizyczny dach nad głową, tytuł prawny do zajmowanego miejsca, możliwość budowania satysfakcjonujących relacji społecznych - nie jest zabezpieczona.
Osoby uchodźcze borykają się z wielowarstwowymi problemami i stresorami na każdym etapie migracji. Należą do nich zagrażające życiu warunki takie jak brak dostępu do wody, ciepła, schronienia przed deszczem, wielogodzinne podróżowanie, brak dostępu do pomocy właściwej dla obywateli kraju miejscowego, brak opieki zdrowotnej, separacja od członków rodziny i nieformalnych sieci wsparcia, trudność w komunikacji w innym języku oraz przemoc i zatrzymywanie przez umundurowane służby.
Podczas interwencji i rozmów aktywistów z osobami uchodźczymi bardzo często widać ich niezrozumienie aktualnej sytuacji. Nie zdają sobie sprawy, gdzie są i dlaczego nie są wpuszczani przez granicę, jakie przepisy sprawiają że dzieje się to co się dzieje. Są traktowani instrumentalnie po stronie białoruskiej, jak żywe tarcze. Szukają bezpiecznego schronienia w Europie, ale to także im się nie udaje bo i polskie służby przepychają ich z powrotem. Rodziny z dziećmi, osoby dorosłe i starsze raz po raz są przewożone między mroźnymi lasami wzdłuż granic. Boją się własnego cienia, przeżywają bardzo silne emocje, ogromny stres i traumę.
Osoby przebywające aktualnie w przygranicznych lasach nie mają godnego schronienia, nie mówiąc o prawie do mieszkania. Nie mogą o sobie samostanowić - decyzje podejmowane są bez ich udziału przez Straż Graniczną, wbrew ich woli. Osoby uchodźcze chorują fizycznie i psychicznie, nie są więc w stanie wyzdrowieć bez niezbędnego wsparcia ze strony państwa - co więcej wsparcie, które jest dla tych osób prawnie przewidziane (złożenie wniosku o ochronę międzynarodową) jest im odbierane.
W trakcie interwencji na granicy aktywiści i aktywistki starają się przede wszystkim budować społeczność i lokalne sieci wsparcia. Rozmawiają z lokalnymi mieszkankami i mieszkańcami, przekazując informacje dotyczące sposobów pomocy, a także wyjaśniając, w jakiej sytuacji prawnej znajdują się migrujące osoby. Silna społeczność to podstawa działań w programach NM - równie ważna jak zapewnienie wsparcia i zrozumienia oraz podstawowych rzeczy niezbędnych do zachowania życia i zdrowia.
Osoby doświadczające bezdomności często niosą na swoich barkach krzywdzące doświadczenia z dzieciństwa, kryzysy psychiczne, uzależnienie od substancji psychoaktywnych, dyskryminację, konieczność ucieczki z miejsca urodzenia, porzucenie rodziny, migracji w nieznane w poszukiwaniu jakichś szans na życie.
Myśląc o tragedii, jaka rozgrywa się na polsko-białoruskiej granicy, pamiętamy o tym jak trauma i ucieczka od krzywdzącego życia staje się pierwszym etapem wpadania w długotrwały kryzys bezdomności. Blokowanie dostępu do przewidzianej w prawie ochrony i wsparcia osobom uciekającym przed przemocą, konfliktem państwowym to początek łańcucha wydarzeń. Stres, strach o zdrowie i życie swoje i osób zależnych, panika, stała potrzeba nadmiernej czujności, poczucie wykluczenia i zagrożenia ze strony służb to zdarzenia, które nawet jeśli trwają krótko, wywierają ogromny negatywny wpływ na resztę życia m.in. na motywację do integracji w miejscu docelowym. Ile z tych osób będzie musiało sięgnąć po pomoc psychologiczną? Ile z nich jej nie otrzyma?
Życia w granicznym lesie jest przerażające, każdy szelest liścia wywołuje obawę przed nieprzyjaznym ludzkim ruchem. Podobne przerażenie znamy z relacji ludzi, którzy mieszkali lub nadal mieszkają w przestrzeni zewnętrznej dużych polskich miast, w szałasach, namiotach, lasach, konstrukcjach, schronach, w miejscach nie swoich, do których każdy przechodzień, policjant, strażnik miejski, opiekun zieleni może wejść.
Te kryzysy są nieporównywalne, ale mają wiele części wspólnych. Jedną z nich jest rozwiązanie. W FNMP uważamy i pracujemy na rzecz tego, żeby wszystkie osoby mogły zdrowieć, leczyć się i pracować nad swoimi problemami życiowymi w bezpiecznym miejscu - w mieszkaniu w otoczeniu wsparcia serdecznych, rozumiejących i nie oceniających specjalistów, psychologów, asystentów.
Mieszkanki i mieszkańcy terenów przygranicznych w rozmowach z aktywistkami zwracają uwagę na ilość wolnych przestrzeni wokół lokalnych miejscowości, w których osoby uciekające przed konfliktami mogłyby w końcu zaznać spokoju i skupić się na wychodzeniu z traum.
Zdjęcia i opracowanie: Gabi Kanowska