18.09.2025

Życie w nieustającym napięciu

Jak wygląda sytuacja mieszkaniowa osób LGBT opowiada Anna Przybysz-Smarzyński, założycielka Kultury Równości w rozmowie z Dominiką Tworek. Badania pokazują, że 14 proc. osób transpłciowych doznało wyrzucenia z domu.

Dominika Tworek: Czy problem zagrożenia bezdomnością wśród społeczności LGBT jest w Polsce marginalizowany?

Anna Przybysz-Smarzyński: Choć ten problem jest już trochę bardziej zauważalny, to wciąż znajduje się gdzieś na marginesie. Przez rok prowadziliśmy mieszkanie dla osób, które po swoim coming oucie zostały wyrzucone z domu albo odcięte od pieniędzy przez rodziców. Dlaczego je otworzyliśmy? Bo widzieliśmy taką potrzebę. Bardzo dużo osób zgłaszało się do nas z pytaniami o pomoc właśnie w kwestii mieszkaniowej.

Mówimy głównie o młodych osobach?

Najczęściej. Oczywiście zdarzają się też sytuacje, w których osoby już dojrzałe przeżywają życiowe kryzysy, np. mają przemocowego partnera, od którego muszą się odizolować. I nie znajdują bezpiecznego miejsca, do którego mogłyby się zgłosić. W instytucjach pomocowych nie zawsze ich potrzeby będą odpowiednio zaopiekowane. Nie wszystkie osoby będą się tam dobrze czuły czy będą mogły mówić o sobie otwarcie. W zbiorowym zakwaterowaniu mogą doświadczać przemocy – fizycznej czy werbalnej – spotykać się z wyzwiskami, z wyśmiewaniem. A bardzo ważne jest, żeby osoby LGBT+ nie trafiały do miejsc, w których spotkają się z powtórną przemocą lub dyskryminacją.

Czy na przestrzeni lat sytuacja mieszkaniowa osób LGBT się poprawiła?

Na całe szczęście jest coraz mniej takich sytuacji, że lesbijki, geje czy osoby biseksualne tracą mieszkanie wraz z ujawnieniem swojej orientacji. Wynika to m.in. ze środowiskowych rekomendacji. Młodym ludziom, którzy mają trudne warunki w domu, nie zaleca się coming outu zbyt wcześnie. Dopiero w momencie, kiedy osoba już w jakiś sposób jest niezależna. Ale niestety to zagrożenie wciąż jest, tylko dziś dotyczy głównie osób transpłciowych. Według ostatniego raportu, który Kampania przeciw Homofobii stworzyła razem z Uniwersytetem Warszawskim, 14 proc. osób transpłciowych doznało wyrzucenia z domu. 

SYTUACJA SPOŁECZNA OSÓB LGBTQA

Co więcej, te badania pokazują, że nawet 59 proc. osób w tej grupie doświadcza werbalnej przemocy, a 61 proc. ma poważne przejawy depresji. Ich sytuacja jest najtrudniejsza i my też mamy takie doświadczenie, że większość osób, które trafiały do naszego mieszkania, to były osoby transpłciowe.

Społecznie pokutuje przeświadczenie, że jesteś dorosły, no to do roboty – zarabiać na swoje mieszkanie. Tylko to często wcale nie jest takie proste, bo wraz ze społeczną alienacją pojawia się np. depresja.

Dokładnie. Zwłaszcza jeżeli dana osoba przez całe życie doświadczała życia w niezgodzie ze sobą i przeżywała stres mniejszościowy, czyli dodatkowy stresor, nałożony na ten codzienny stres, którego wszyscy doświadczamy. Osoba go doświadczająca przez cały czas żyje w napięciu. Ono jest chroniczne, czyli występuje nieustannie. Polega na tym, że człowiek ciągle boi się, że ktoś go „wyautuje”, że ktoś się dowie, że ktoś w pracy zapyta o dziewczynę, a on ma przecież chłopaka. To jest ciągłe pilnowanie się i zużywanie psychicznej energii na ukrywanie, żeby nikt się nie dowiedział.

Projekt “Mieszkanie LGBT” zakończyliście po roku. Z perspektywy waszego doświadczenia: jakie błędy popełniliście?

Pierwsze złe założenie to trzymiesięczny okres pobytu. Dziś widzimy, że te trzy miesiące to jest nic, totalnie nic. Bo dopiero po miesiącu, dwóch, a nawet trzech, osoba zaczyna się czuć bezpiecznie i schodzi z niej całe napięcie. Właśnie wtedy wychodzą wszystkie trudne sprawy, które wcześniej musiała odłożyć. I ona musi to jakoś sobie przepracować, a już nie ma na to przestrzeni, bo myśli o tym, że za chwilę musi się wyprowadzić. Oczywiście w niektórych przypadkach się udawało. Były osoby, które potrzebowały dosłownie tej chwili, bo np. właśnie dostały pracę i musiały odłożyć na mieszkanie, na kaucję.

Choć w większości przychodziły do nas osoby bardzo pokaleczone, z traumami całego życia. Mieliśmy dużo osób z myślami samobójczymi czy osób, które się samookaleczały. Było tak, że co tydzień jechałem z jakąś osobą na całodobową psychiatryczną izbę przyjęć. Mimo że osoby były pełnoletnie, czuliśmy się odpowiedzialni i za nich samych, i za innych, którzy mieszkali w tym czasie we wspólnym mieszkaniu.

W jednym mieszkaniu mieszkały cztery osoby, po dwie w pokoju. To było dobre rozwiązanie czy jednak lepiej byłoby gdyby pokoje były pojedyncze?

Jeżeli np. mieszkała para dziewczyn, to wiadomo, że one mogłyby mieszkać razem, bo i tak były parą i to było w porządku. Natomiast jeżeli chodzi o osoby transpłciowe, to jak najbardziej powinny mieć jedynki.

Osoby biorące udział w takich projektach powinny same powinny decydować czy chcą mieszkać w domu, w którym każdy ma własny pokój, ale jest też część wspólna, czy w osobnych mieszkaniach?

Na pewno byłaby super, gdyby same mogły o tym decydować, choć nie zawsze jest taka możliwość. Z drugiej strony, niektóre osoby są bardzo wyobcowane z życia i pewnie same nie podjęłyby takiej decyzji, a to jest dla nich bardzo pomocne, że będą mieszkały z kimś. Bo – po pierwsze – mają społeczne interakcje. Ale też mobilizację do codziennych aktywności. Nie mogą leżeć cały dzień w łóżku, tylko muszą wstać, posprzątać po sobie i trochę się ogarnąć.

Ważnym aspektem jest nie tylko udostępnienie “dachu nad głową”, ale również zbudowanie relacji?

Tak. Jako opiekun mieszkania, spotykałem się z osobami przynajmniej raz w tygodniu. I nie dbałem tylko o to, żeby coś do jedzenia czy środki czystości, ale przede wszystkim pytałam się z czym sobie nie radzą, czego potrzebują. Wszystko opierało się na wzajemnej współpracy. Chodziło też o to, żeby osoby wyciągać z domu, zachęcać do różnych aktywności. W Kulturze Równości mamy ich sporo: gry planszowe, kluby książki czy różne grupy wsparcia. Mieliśmy też wymóg cotygodniowych wizyt u psychologa, który zapewniał im wsparcie. Ale to i tak było za mało. Wiele osób było mocno poturbowanych i tak naprawdę potrzebowało wieloletniego wsparcia psychologicznego i psychiatrycznego.

Warunkiem była też abstynencja?

Tak, ale tylko w mieszkaniu. Mówiliśmy: “Jeżeli masz ochotę, idź sobie na imprezę, ale nie wracaj wtedy do mieszkania” – nie “triggeruj” innych osób, które mogą mieć problemy z uzależnieniami. Jak osoby łamały ten regulamin, oczywiście najpierw była jedna rozmowa, potem druga, jak to nic nie dało – prosiliśmy o opuszczenie mieszkania.

To musiało być ciężkie doświadczenie – zwłaszcza w perspektywie zagrożenia, że osoba może wylądować na ulicy.

Bardzo ciężkie. Zdarzały się też sytuacje, że odmawialiśmy jakiejś osobie, bo wiedzieliśmy, że znalazła sobie taki sposób na życie, że najpierw jedzie na trzy miesiące do Warszawy, później do Łodzi, później do Poznania, później do Wrocławia i ma cały rok mieszkania za darmo. Wiedzieliśmy, że są osoby, które bardziej tego potrzebują. Ale to kończyło się często pretensjami. Na początku jest miło i przyjemnie, a później lecą wyzwiska i pretensje, które mogą trwać i trwać. No więc jest dużo obciążenia psychicznego związanego zarówno z odpowiedzialnością, jak i z lękiem o osoby, ale też właśnie spadającą na nas agresją. Często też wcale nie słyszymy “dziękuję”. Nawet osoby, co do których widzimy, że udało się im pomóc, od razu tego tak nie widzą.

Dlaczego projekt ostatecznie nie przetrwał?

Osoby korzystające z mieszkania przynoszą ze sobą taki bagaż doświadczeń, że my w takim małym projekcie nie byliśmy w stanie tego zaopiekować. Nagle uzmysłowiliśmy sobie, że pracujemy prawie jak w Miejskim Ośrodku Pomocy Społecznej, gdzie my przecież nie jesteśmy tym miejscem. Podobnie jak nie jesteśmy szpitalem psychiatrycznym. Bardzo brakowało nam zaplecza instytucjonalnego. Bo w pewnym momencie było tak, że my się czuliśmy tak, jakbyśmy wyręczali państwo w opiece nad osobami.

Jakieś inne refleksje przywiodło doświadczenie pracy w tym rocznym projekcie?

My robiliśmy wszystko, żeby zabezpieczyć osoby, którym będziemy pomagać. A prawie nic takiego w tym projekcie nie było, żeby zabezpieczyć nas. To jest też coś, na co się rzadko zwraca uwagę, że osoby, które pomagają też muszą otrzymywać wsparcie, muszą mieć dostęp do bezpłatnej superwizji. To działa trochę na zasadzie: “Najpierw zakładasz sobie maskę, a później dziecku”.

Co pomaga – dodaje sił?

Świadomość, że to, co robimy pomaga innym, że ma sens. Że chociaż jednej osobie byliśmy w stanie pomóc. I nieważne czy ona powie “dziękuję”, czy nie. To też pomaga, jak jest coraz mniej zapytań o mieszkania. Aż serce rośnie, jak po kilku kilku latach przychodzą osoby i mówią: “dzięki wam stanąłem na nogi”, a później co miesiąc wpłacają darowiznę na pomoc dla innych osób.

Czy potrzebujemy zmiany mentalności w postrzeganiu udostępniania mieszkań osobom potrzebującym?

Oczywiście, zmiana mentalności zawsze jest potrzebna. To dotyczy każdego człowieka – czy chodzi o osoby LGBT czy każdego, kto potrzebuje pomocy. Nieważne jaką kto ma łatkę, patrzymy na niego jak na człowieka, który ma swoje potrzeby. To powinno być najważniejsze.

Akurat we Wrocławiu dzieje się w tym polu dużo dobrego. Mam na myśli choćby to, że mamy urząd Pełnomocniczki ds. Równego Traktowania czy pierwszy w Polsce Departament Różnorodności Społecznej. Są szkolenia dla pracowników MOPS-u czy innych instytucji państwowych, które uczą jak zachowywać się w spotkaniu z różnorodnością. To owocuje zmianą w podejściu do człowieka.

Anna Przybysz-Smarzyński: założycielka Stowarzyszenia Kultura Równości i organizatorka Wrocławskich Marszów Równości. Angażuje się w ruch LGBTQ. Prowadzi warsztaty antydyskryminacyjne, antyprzemocowe, antyhomofobiczne. Od 2016 roku jest osobą trenerską WenDo – metody przeciwdziałania przemocy wobec kobiet i dziewcząt. W 2020 skończyła Holistyczną Szkołę Trenerów. Jest interwentką kryzysową, studentką psychologii. Prowadzi grupę dla osób transpłciowych i ich bliskich. Jest matką syna z niepełnosprawnością. Identyfikuje się jako osoba queer.
Dominika Tworek: zajmuje się dziennikarstwem społecznym, jest wolnym strzelcem. Miejsca jej publikacji to obecnie między innymi tygodnik Polityka, tygodnik Przegląd, Gazeta Wyborcza, miesięcznik Znak, miesięcznik Sens. Psychologia czy portal “Holistic News”. Otrzymała wyróżnienie w konkursie dla dziennikarzy "Twarze Ubóstwa" w 2024 r.  

Artykuł powstał w ramach projektu Fundacji Najpierw Mieszkanie Polska pt. "Najpierw mieszkanie - nowe rozwiązania kończące bezdomność" dofinansowanego ze środków Samorządu Województwa Mazowieckiego w latach 2024-2026

Nasze projekty są finansowane ze środków publicznych przyznawanych w konkursach dla ngo. Jesteśmy doceniani. Jednak do każdego dofinansowania musimy dołożyć środki prywatne. Zazwyczaj jest to 10% kosztów całego projektu. Wesprzyj nas wpłacając dowolną kwotę na "wkład własny"

Wybierz kwotę