28.08.2025

Seniorzy często chcą mieć mniej

Dominika Tworek

Ważne, aby seniorzy mogli mieszkać tam, gdzie czują się dobrze - mówi prof. Jan Kazak, badacz zrównoważonego rozwoju miast ze szczególnym uwzględnieniem potrzeb seniorów, w rozmowie z Dominiką Tworek

Dlaczego jako badacz rozwoju miast zajął się pan akurat problemami seniorów?

Polskie społeczeństwo się starzeje. Seniorów będzie coraz więcej, a nasze miasta nigdy wcześniej nie były projektowane z myślą o nich. Myślę, że ci najbardziej wrażliwi użytkownicy miast są takim „papierkiem lakmusowym” pokazującym czy dobrze je tworzymy. Równie ważnym elementem, co stricte mieszkalnictwo, jest to jak seniorzy funkcjonują poza domem. Mimo że patrząc na zegarek, widzimy że seniorzy więcej czasu spędzają w domu, o jakości ich życia bardzo często decyduje właśnie to czy z niego wychodzą, mają interakcje z sąsiadami, podejmują aktywność fizyczną, która przekłada się na ich zdrowie.

Dziś wszyscy jesteśmy świadkami kryzysu mieszkaniowego. Choć dyskutujemy o tym problemie głównie w kontekście osób młodych albo rodzin z dziećmi, seniorzy są na dalszym planie.

Z bardzo prostego powodu. Nowe mieszkania buduje się dla potencjalnych nabywców. Deweloper, dostarczając produkt na rynek, myśli o tym, kto potencjalnie może go nabyć. Bardzo rzadko zdarza się, by seniorzy mieli taką poduszkę finansową, która pozwala zdecydować się na zakup nowego mieszkania. Poza tym są często związani z miejscem, w którym mieszkają i zwyczajnie nie chcą go zmieniać. Jeśli seniorzy nie szukają i nie są chętni do zakupu nowych mieszkań, to pojawia się pytanie: po co tworzyć ofertę z myślą o nich, skoro wolą zostać tam, gdzie są?

Ci seniorzy, którzy nie mają własnościowego mieszkania – skoro rzadko trafiają na rynek prywatny – podlegają opiece państwa?

Raczej powiedziałbym: powinni podlegać. Jednym z takich wariantów jest budownictwo społeczne, które mocno zależy od lokalnego samorządu. Towarzystwa Budownictwa Społecznego to organizacje, które budują budynki przeznaczone na stały najem. To nie jest rynek prywatny, gdzie właściciel może powiedzieć: „Za miesiąc się pan wyprowadza”. W TBS-ie jesteś u siebie, choć formalnie nie posiadasz prawa własności. Budownictwo TBS kierowane jest do osób, które są już zamożniejsze i nie kwalifikują się do lokali komunalnych, ale jednocześnie nie stać ich na zakup mieszkania. To rozwiązanie dla tych „pomiędzy”.

Natomiast jeśli chodzi o zasoby komunalne, dobrze wiemy, że są mocno ograniczone i często znajdują się w starej substancji architektonicznej, przez co siłą rzeczy nie są dobrze dostosowane do potrzeb osób starszych. Zależnie od samorządu różnie wygląda sytuacja modernizacji tych mieszkań. Oczywiście w Polsce mamy jeszcze problem bezdomności seniorów, ale to oddzielna kwestia, nie zajmuję się tym badawczo.

Tak więc, patrząc na rozwiązania systemowe, które w mojej ocenie wymagają największego wsparcia, jestem przede wszystkim zwolennikiem budownictwa społecznego – ekonomicznie osiągalnego.

Jakie problemy wokół mieszkalnictwa są dla tej grupy społecznej szczególnie istotne?

Seniorzy, mówiąc o najbardziej palących problemach, w pierwszej kolejności wcale nie wymieniają mieszkalnictwa. Oczywiście zdarza się, że mówią: „Wolałbym, żeby w bloku była winda”, „Wolałbym, żeby w mieszkaniu było cieplej” czy „Wolałabym, żeby było lepiej doświetlone”. Ale bardzo często wskazują na zupełnie inne obszary, jak chociażby dostęp do ochrony zdrowia czy kwestie transportowe. Na przykład opowiadają, że autobusy są co prawda klimatyzowane, ale żeby zaoszczędzić, klimatyzację się wyłącza. „Jak mam w takiej gorącej puszce jechać 20 minut, to wolę zostać w domu”. Tak więc nie wszystkie wyzwania osób starszych mają charakter architektoniczny. Tu wcale nie chodzi o to, żeby wszędzie wybudować windy i uznać, że problem dostosowania miast do potrzeb osób starszych został rozwiązany.

Co jest więc dziś dla nich najbardziej problematyczne?

Zacznijmy od tego, że przede wszystkim są to ludzie, którzy muszą wykazać się dużą determinacją w działaniu, porównując ich funkcjonowanie z wcześniejszymi latami życia. Wcześniej musieli wstać rano, iść do pracy, zrobić zakupy i tak dalej. Generalnie ich kalendarz wypełniony był obowiązkami. Moment, w którym przestaje się być aktywnym zawodowo, jest dużym wyzwaniem, bo łatwo ulec pokusie lenistwa: „A może dzisiaj nie wstanę. Albo tylko wyjdę z łóżka, pójdę do kuchni, coś zjem i położę się na kanapie, pooglądam telewizję”.

Z moich badań wynika, że podejmowanie tych codziennych zadań wymaga dużej determinacji. Seniorzy mówią, że te różne aktywności nie są kwestią wyłącznie przyjemności, ale swego rodzaju obowiązku. „Ok, fajnie, lubię wyjść na nordic walking, ale oprócz tego, że to lubię, wiem, że muszę to robić, bo jak przestanę, będę w złej kondycji”. Muszą tak układać sobie plan dnia, by być w dobrym zdrowiu fizycznym i utrzymywać relacje, a to wymaga również wypełnionego planu na dzień. I to aktywność poza domem jest tu kluczowa, żeby być między ludźmi lub wręcz robić coś razem z nimi. Bo jednym z największych problemów wśród seniorów jest – niestety – osamotnienie.

Seniorzy – jak wszyscy – potrzebują dobrych relacji. Czy w związku z tym wolą mieszkać we własnych mieszkaniach, czy może we wspólnym budynku z osobami o podobnych potrzebach?

Oprócz tego, że pracuję na uniwersytecie we Wrocławiu, działam jeszcze na uniwersytecie w Hadze. Porównując te dwa kraje: w Holandii obserwujemy dużo większą gotowość do tego, żeby mieć swoje mieszkanie (z własną kuchnią i łazienką), ale oprócz tego na korytarzu wspólną kuchnię, w której można gotować razem z sąsiadami. Oczywiście u nas również pojawiają się pojedyncze inicjatywy wspólnych mieszkań, jak ta z Rybnika, gdzie powstało mieszkanie w modelu co-housing dla seniorek. Jednak w Polsce obserwuję zdecydowanie większa potrzebę posiadania własnego mieszkania, co jest mocno uwarunkowane historycznie.

Badania pokazują, że w krajach dawnego bloku wschodniego – w przeciwieństwie do większości krajów Europy Zachodniej – prym wiedzie własność. Oprócz tego, że dużo więcej osób faktycznie ma mieszkanie, nawet w deklaracjach większość ludzi chce je posiadać na własność. W przypadku słabych instrumentów ochrony stabilności warunków mieszkania lokatora, nic dziwnego, że to we własności ludzie upatrują poczucia bezpieczeństwa mieszkaniowego. Dla Polaków wartością jest to, że mieszkają „u siebie”. Dla seniorów również. Niestety, holenderskie przykłady budownictwa wspólnotowego u nas na dużą skalę raczej się nie sprawdzą.

Pakowanie wszystkich do koedukacyjnych mieszkań byłoby agresywnym pomysłem?

Jestem zdecydowanym przeciwnikiem, aby ktokolwiek odgórnie decydował gdzie i w jakich warunkach mamy mieszkań. Chodzi bardziej o tworzenie możliwości niż o takie „przerzucanie” seniorów. Choć oczywiście pojawia się pokusa, by ich uszczęśliwiać na siłę. Tak jak w przypadku tych słynnych „więźniów czwartego piętra”. Niektórzy mówią: „Ok, najlepiej przeprowadźmy wszystkich seniorów na partery”. Ale to zostało przebadane i okazało się, że to wcale nie jest dobre rozwiązanie. Po angielsku mamy takie pojęcie jak bungalow legs. Chodzi o to, że osoby, które wcześniej mieszkały w domach piętrowych i codziennie chodziły po schodach, były dzięki temu aktywne. To była ich wymuszona codzienna dawka ruchu. A gdy przeprowadzili się do domu parterowego, na początku było wygodnie. Dopiero po kilku latach okazało się, że stracili umiejętność chodzenia po schodach, bo ich mięśnie nie były pobudzane. W efekcie ich sprawność fizyczna się pogorszyła.

Eksperci narzucają własne pomysły i nikt seniorów nie pyta, jak naprawdę chcieliby mieszkać?

Mówienie ludziom, gdzie mają mieszkać, to jeden z najgorszych pomysłów. W tym roku przeprowadziłem prawie 40 pogłębionych wywiadów z seniorami. Zapytałem ich m.in. o to, gdzie – czysto hipotetycznie – chcieliby mieszkać, gdyby mogli wybrać dowolne miejsce we Wrocławiu. I tylko jedna osoba odpowiedziała, że chciałaby zamieszkać gdzie indziej niż obecnie. Wszyscy pozostali – mimo że wcześniej wspominali o różnych niedogodnościach – woleli zostać tam, gdzie są. Senior mieszkający przy Rynku mówił, że chce zostać przy Rynku. A ten, który mieszka na obrzeżach i ma las pod nosem, chce mieszkać właśnie tam. Nie ma zatem uniwersalnej odpowiedzi na to jakie miejsce jest dobre dla seniora.

W przypadku seniorów pokutuje przeświadczenie, że my – młodzi – lepiej wiemy, co jest dla nich dobre?

Przy młodszych pokoleniach uwielbiamy przez wszystkie przypadki odmieniać różnorodność. A gdy myślimy o seniorach, nagle mamy jedną wizję tego, kim ten senior jest. Tymczasem w przypadku tej grupy na to, jak ludzie generalnie są różnorodni, nakłada się jeszcze czwarty wymiar – czasu, czyli doświadczenia życiowego. To jest tak zróżnicowana grupa, że nie możemy jednoznacznie odpowiedzieć, co jest dla nich dobre. A my wymyślamy rozwiązania typu: senior powinien mieszkać blisko szpitala. Choć wielu z nich nigdy nie będzie potrzebować szpitala, bo są w dobrej kondycji. Więc wcale nie chodzi o to, żeby na siłę przeprowadzać ich blisko placówek medycznych. Z drugiej strony dobrze, jeśli każdy mieszkaniec – niezależnie od wieku – ma nieopodal domu swojego lekarza rodzinnego.

Czy są jakieś specyficzne wyzwania dla tej grupy wiekowej, które nie pojawiają się w innych grupach?

W badaniach, które przeprowadzałem w TBS-ie na wrocławskich Żernikach, analizowałem gdzie ci ludzie żyli wcześniej, jak wyglądało ich mieszkanie i otoczenie, a jak wygląda to teraz. I pojawiła się ciekawa kwestia. Bo my myślimy, że rozwój oznacza posiadanie coraz więcej, jak najwięcej. A seniorzy często chcą mieć mniej. Na przykład nie chcą już sześćdziesięciu metrów, które trzeba sprzątać. Odpowiada im mniejsza przestrzeń. Bo na przykład nie doskwiera im wtedy pustka dużego mieszkania. Choć oczywiście to nie jest zero-jedynkowe. Nie wszyscy tak odpowiadają. Ci, którzy całe życie mieszkali na większych przestrzeniach, w kawalerce mogą odczuwać klaustrofobię.

Jakie systemowe rozwiązania poprawiłyby ich dobrobyt?

To nie jest tak, jak wielu myśli, że większość seniorów od razu ma potrzebę montowania uchwytów czy poręczy. Wiele osób wcale nie potrzebuje takich adaptacji. Trzeba jednak pamiętać, że sytuacja jest bardzo dynamiczna i te potrzeby mogą się szybko zmienić. Dlatego ważne jest projektowanie proste, bez udziwnień, takich jak moda z lat 90., gdzie w domach jednorodzinnych różne pomieszczenia budowano o stopień wyżej. Dobrze kiedy nasze domy są proste do adaptacji. Równie istotne jest powiązanie mieszkalnictwa z warunkami ekonomicznymi – np. z kosztami energii. W mediach wielokrotnie pojawiały się doniesienia o seniorach, którzy zastanawiali się, czy kupić jedzenie i leki, czy zapłacić rachunki. Uniwersalną potrzebą systemową jest chociażby termomodernizacja. To szczególnie ważne, ponieważ komfort termiczny osób starszych różni się od naszego – bywa, że seniorzy chodzą cieplej ubrani i muszą mieć cieplej w domu, żeby czuć się komfortowo.

A co jest ważne w projektowaniu miast sprzyjającym seniorom?

To, czego nam dziś brakuje, to podejście w architekturze, które daje możliwość modyfikacji. Może to być modyfikacja funkcji – czyli co innego robię w danym miejscu – albo modyfikacja metrażu, na przykład dzielę mieszkanie na mniejsze lub łączę w większe. Po drugie, szalenie ważne jest, abyśmy nie homogenizowali osiedli. Na przykład nie budowali osiedli tylko dla młodych, które później staną się osiedlami tylko dla starszych. Tutaj kluczowa jest różnorodność metraży. Różne metraże z natury rzeczy odpowiadają ludziom o różnych potrzebach, na różnych etapach życia. Dzięki temu rośnie szansa, że w jednym miejscu zamieszkają osoby w różnym wieku i o różnym stylu życia.

Dlaczego osiedla „tylko dla seniorów” nie są dobrym pomysłem?

Pojedyncze osoby mogą tego chcieć. Natomiast moje badania dotyczące budownictwa wielopokoleniowego pokazują, że więcej osób opowiada się za życiem w naturalnie przemieszanych grupach. Wtedy czują się lepiej – to kwestia pewnego mentalnego odmłodzenia. Oczywiście jedna osoba będzie się złościła, że słyszy krzyczące dzieci, ale inna ucieszy się, widząc kolejne pokolenie. Jeśli jednak stworzymy osiedle tylko dla seniorów, to pomyślmy, jak często na tablicy ogłoszeń pojawiałaby się klepsydry z informacją o czyjejś śmierci. W zróżnicowanej społeczności życie układa się inaczej. Jest wiele osób, które wskazuje na rozbieżność między ich wiekiem chronologicznym, a na przykład wiekiem psychologicznym. Naprawdę PESEL nie definiuje wszystkiego.

Różnorodność wśród mieszkańców porównałbym do gospodarki. Tak jak lepiej radzą sobie przedsiębiorstwa zdywersyfikowane, które łączą różne rodzaje działalności, tak samo w planowaniu przestrzennym trzeba stawiać na różnorodność – aby mieszkali tam różni ludzie, a obok mieszkań były też usługi, szkoła, park itd. To nazywamy projektowaniem patchworkowym. W przypadku osób starszych jest to szczególnie istotne, by usługi były blisko – tak, by nie musieli do nich dojeżdżać samochodem. Wielu seniorów rezygnuje z auta z powodów zdrowotnych czy finansowych. Bliskość usług daje im niezależność.

Potrzeba niezależności seniorów jest generalnie ignorowana?

Tak, a ta potrzeba jest bardzo duża. Są sytuacje, w których dzieci myśląc, że biorąc do swojego domu starszych rodziców, działają w ich najlepszym interesie. I często, gdy faktycznie rodzice tego potrzebują, jest to dobre rozwiązanie. Ale to jest dom tych dzieci. Wszystko urządzone jest na ich modłę, tak jak oni chcą. Więc po pierwsze – seniorzy nie czują się jak u siebie. Po drugie – wyłącza się ta wewnętrzna potrzeba działania, o której wcześniej rozmawialiśmy. Bo na przykład dom sprzątają dzieci, a to przekłada się na mniejszą aktywność seniorów. Dlatego właśnie tak ważne jest, aby seniorzy – dopóki mogą zadbać o siebie i swoje mieszkanie – mogli mieszkać tam, gdzie czują się dobrze. W miejscu, które naprawdę jest ich domem. W którym stoi stary, niemodny już fotel, ale kojarzy się z czymś ważnym. A nie nowy, futurystyczny mebel, który nie niesie żadnego ładunku emocjonalnego.

To silne przywiązanie do miejsca koreluje z wartością, którą można wyrazić hasłem „Mieszkanie prawem, nie towarem”?

Dla tej grupy mieszkanie to nie jest tylko suma metrów kwadratowych o określonej wartości rynkowej. To zdecydowanie coś więcej – wartość sama w sobie. Po angielsku funkcjonuje pojęcie aging in place, czyli starzenie się w dotychczasowym miejscu zamieszkania. Większość osób zdecydowanie woli zostać u siebie, w przestrzeni, którą nazywa “domem”.

 
Jan Kazak, profesor uczelni na Uniwersytecie Przyrodniczym we Wrocławiu i profesor wizytujący na The Hague University of Applied Sciences w Holandii. Lider Wiodącego Zespołu Badawczego Zrównoważone Miasta i Regiony oraz członek zarządu głównego Towarzystwa Naukowego Nieruchomości. Specjalista w dziedzinie zrównoważonego rozwoju miast ze szczególnym uwzględnieniem starzejącego się społeczeństwa i adaptacji miast do zmian klimatu. Naukowo skupia się na badaniu złożonych procesów w ramach miejskich systemów społeczno-środowiskowych. Kierownik międzynarodowych projektów badawczych i edukacyjnych, w których we współpracy z organizacjami lokalnymi wspiera samorządy i mieszkańców we wdrażaniu zmian wynikających ze współczesnych wyzwań.

Dominika Tworek: zajmuje się dziennikarstwem społecznym, jest wolnym strzelcem. Miejsca jej publikacji to obecnie między innymi tygodnik Polityka, tygodnik Przegląd, Gazeta Wyborcza, miesięcznik Znak, miesięcznik Sens. Psychologia czy portal “Holistic News”. Otrzymała wyróżnienie w konkursie dla dziennikarzy "Twarze Ubóstwa" w 2024 r.  
Artykuł powstał w ramach projektu Fundacji Najpierw Mieszkanie Polska pt. "Najpierw mieszkanie - nowe rozwiązania kończące bezdomność" dofinansowanego ze środków Samorządu Województwa Mazowieckiego w latach 2024-2026 


Nasze projekty są finansowane ze środków publicznych przyznawanych w konkursach dla ngo. Jesteśmy doceniani. Jednak do każdego dofinansowania musimy dołożyć środki prywatne. Zazwyczaj jest to 10% kosztów całego projektu. Wesprzyj nas wpłacając dowolną kwotę na "wkład własny"

Wybierz kwotę