19.04.2025

Jedna organizacja – różne programy mieszkaniowe

Dorota Bidzińska

Rozmowa z Agnieszką Adamczyk kierowniczką Dziełu Socjalnego Dzieła Pomocy św. Ojca Pio w Krakowie o "dziełowych mieszkaniach": chronionych, treningowych i "najpierw".

- „Ja nie wiem, czy potrafię mieszkać” – powiedział mężczyzna, którego zaprosiliśmy do naszego programu „Najpierw mieszkanie”.

Dorota Bidzińska*: W Dziele Pomocy św. Ojca Pio prowadzicie aż trzy różne programy pomocy mieszkaniowej. Skąd ta wielość i różnorodność?

Agnieszka Adamczyk*: Zdecydowanie wynika to z potrzeb. Co roku z proponowanych przez nas form wsparcia, od tych doraźnych po pomoc specjalistyczną, korzysta około 1500-1600 osób. Ideą, która stoi u podstaw wszystkich naszych działań, jest przekonanie, że mamy nie tyle wyręczać system, co go uzupełniać. Dlatego w 2012 zaczęliśmy od mieszkań wspieranych dla kobiet i rodzin, bo akurat w tym czasie szczególnie brakowało wsparcia mieszkaniowego dla tej grupy.

Później, w 2016, rozpoczęliśmy program we współpracy z gminą miejską Kraków, w ramach którego prowadzimy mieszkania treningowe dla bezdomnych mężczyzn. Tu jednak ograniczają nas wynikające z ustawy kryteria – o mieszkanie mogą ubiegać się wyłącznie te osoby, które posiadają lub posiadały meldunek stały na terenie Krakowa. Dlatego w 2019 r. wprowadziliśmy do naszej oferty mieszkania wspierane, prowadzone samodzielnie przez Dzieło, przeznaczone dla tych panów, którzy nie spełniają warunku stałego zameldowania.

POMOC MIESZKANIOWA W DZIELE

A w grudniu 2020 r. zaczęliśmy prowadzenie mieszkań metodą „Najpierw mieszkanie”. Zauważaliśmy, że są takie osoby, które korzystają z naszego wsparcia już od kilkunastu lat i wciąż pozostają w miejscach niemieszkalnych, bo nie są w stanie spełnić warunków umożliwiających skorzystanie ze schronisk lub innych placówek prowadzonych przez miasto, jak również skorzystać ze wsparcia w ramach mieszkań wspieranych. Obecnie mamy trzy takie mieszkania przeznaczone dla osób długotrwale bezdomnych, z uzależnieniami i różnego rodzaju zaburzeniami psychicznym.

W sumie prowadzicie 12 mieszkań, jedno lub wieloosobowych. Czy pozyskiwanie lokali było dużym wyzwaniem? 

W programie mieszkań treningowych są to lokale wskazane przez zleceniodawcę, czyli w naszym przypadku MOPS i pochodzą z zasobów gminy. W pozostałych programach to mieszkania zakupione przez naszą organizację lub użyczone nam nieodpłatnie przez osoby prywatne lub instytucje kościelne. Jako realizatorom daje nam to ogromny komfort, bo możemy zapewnić uczestnikom naszych programów trwałość pobytu. Nie ma presji czasu i ryzyka, że po 2-3 latach będą musieli dany lokal opuścić. 

Ale takie rozwiązanie ma też minusy. W mieszkaniach prowadzonych na modelu Najpierw mieszkanie lokale, które udostępniamy uczestnikom, nigdy nie będą ich. W odróżnieniu od jednego z programów NM realizowanych w Warszawie, gdzie część mieszkań pochodziła z zasobów gmin i dzięki temu mogły one zostać przemianowane na zwykły najem socjalny dla uczestników. Dlatego staramy się pokazywać naszym uczestnikom różne możliwości. I na przykład jeden pan niedawno otrzymał lokal socjalny, ale równocześnie nadal korzysta z oferowanego w ramach programu wsparcia asystenta i naszych specjalistów. To nam wyraźnie pokazało, że idea NM to coś więcej niż dach nad głową. Owszem, zaczynamy od mieszkania, ale z czasem pojawiają się kolejne potrzeby i zadania.

Różnorodność prowadzonych przez was form pomocy mieszkaniowej daje możliwość porównywania i sprawdzania różnych rozwiązań?

Tak, choć początkowo było to też spore wyzwanie. Tym samym zespołem prowadzimy mieszkania w ramach NM i te tradycyjne programy, czyli mieszkania wspierane i treningowe, w których zasad, kontroli, regulaminu jest zdecydowanie więcej. Naszym pracownikom trudno było się w tym odnaleźć. Początki to było ścieranie się tych dwóch podejść. Dopiero uczyliśmy się innego spojrzenia: cierpliwości wobec tempa, w którym u uczestników pojawia się gotowość do zmiany, walczenia z pokusą działania w duchu „my wiemy lepiej”. Dziś z perspektywy czasu widzę, że nasze doświadczenie z NM zaczyna delikatnie wpływać na prowadzenie także tych tradycyjnych mieszkań. 

Co ciekawe, również uczestnicy potrzebowali czasu, żeby odnaleźć się w programie Najpierw mieszkanie. Przecież przez kilkanaście lat doświadczania bezdomności, a co za tym idzie kontaktu z instytucjami pomocowymi, mocno przyzwyczaili się do podejścia opartego na kryteriach, stawianiu warunków, tego, co w bardzo dużym uproszczeniu moglibyśmy opisać hasłem „zrób coś, to dostaniesz”. Im też na początku trudno było zaufać, że faktycznie to oni mogą decydować, a wsparcie mieszkaniowe jest niezależne od tempa zdrowienia i podejmowanych przez nich działań. Nie raz byliśmy testowani przez uczestników, na ile to, co im obiecujemy jest faktyczne. Czy za chwile nie zrezygnujemy z samodecydowania i nie zaczniemy stawiać warunków.

O stawianie warunków i regulaminy chciałabym właśnie zapytać, a zwłaszcza o wymóg abstynencji. Jak to wygląda w poszczególnych programach? Spotykam osoby, którym trudno przekonać się do NM, bo uważają, że bez pilnowania trzeźwości uczestników nie da się udzielać skutecznego wsparcia.

Tak, spotykamy się z takim określeniem, że Najpierw mieszkanie to „luksusowa melina”, że dajemy dach nad głową i pozwalamy ludziom się zapić. To nie jest tak. Po prostu staramy się widzieć człowieka, a nie wyłącznie jego uzależnienie. Pracujemy redukcją szkód. Wielokrotnie rozmawiamy z uczestnikami na temat nałogu, pomagamy zauważyć, jak używki wpływają na ich życie, że często są przeszkodą w realizacji ich celów. I to prowadzi do stopniowej zmiany. Ale to nie oznacza, że osoba musi być trzeźwa, żeby rozpocząć taką pracę.

Natomiast w mieszkaniach wspieranych i treningowych w regulaminach jest wymóg abstynencji. To oczywiście nie wygląda tak, że robimy naloty z alkomatem na mieszkania, natomiast dajemy sobie prawo do kontroli trzeźwości w przypadku uzasadnionego podejrzenia naruszenia tej reguły lub zgłoszenia od współmieszkańca. Nie jest też tak, że w przypadku złamania tej zasady, osoba jest bezwzględnie i natychmiastowo usuwana z mieszkania. To raczej punkt wyjścia do rozmowy, co zrobić, jakie kroki podjąć, żeby sytuacja się nie powtarzała i mogła ona pozostać w programie.

BADANIE WIERNOŚCI NM DZIEŁA

Nie chciałabym wartościować, że jedno z tych podejść jest lepsze, a drugie gorsze. Jestem przekonana, że oba mają prawo bytu. Są osoby, które lepiej odnajdują się w ustrukturyzowanych formach wsparcia. Na przykład często słyszymy od uczestników, którzy dopiero rozpoczynają leczenie uzależnień, że w zachowaniu trzeźwości pomagają im właśnie zewnętrzne wymogi i regulaminy. Nie mają jeszcze w sobie wewnętrznych ram, które ukonstytuują się dopiero w ramach terapii. Ale są też tacy, którzy potrzebują więcej czasu i otwartości na ich indywidualne potrzeby i to dla nich stworzyliśmy mieszkania w modelu NM. Patrząc na specyfikę i potrzeby konkretnych osób, możemy wybierać, jaką formę wsparcia im zaproponować. Czasem nawet ten niski próg wejścia okazuje się barierą trudną do pokonania.

Naprawdę?

Tak, mieliśmy pana, który na wstępie, gdy zaprosiliśmy go do programu Najpierw Mieszkanie, powiedział nam: „ja nie wiem, czy potrafię mieszkać”. Nie zapominajmy, że mówimy o osobach, które często nie miały możliwości nabycia umiejętności funkcjonowania w mieszkaniu albo w toku ich życia te sprawy zeszły na dalszy plan, bo na pierwszym była walka o przetrwanie w przestrzeni ulicy. W przypadku pana, o którym opowiadam, ogromnym problemem był także lęk przed samotnością. Mimo że posiadał mieszkanie, dalej cały czas przebywał z kolegami z ulicy. To wiązało się ze spożywaniem alkoholu. W pewnym momencie sam już widział, że mu to szkodzi, ale równocześnie nie potrafił zerwać relacji, które mu nie służyły, bo nie miał nic innego w zamian. Przyjmował dawnych znajomych w mieszkaniu, a oni nie potrafili poszanować jego gościnności, co prowadziło do licznych skarg sąsiadów. Ostatecznie zgodnie z zasadami NM musiał opuścić mieszkanie. Po czasie podjął kolejną próbę i znów musiał zakończyć pobyt z tych samych powodów. Obecnie przebywa w schronisku. Zdaję sobie sprawę, że ta decyzja była dla niego trudna, ale widzę też dużą zmianę, która w nim zaszła. Dziś ten człowiek widzi ogromne pozytywy bycia w mieszkaniu i jest gotowy o to zawalczyć po raz kolejny, już bogatszy o to doświadczenie, które dał mu udział w programie. Zawsze powtarzamy, że nawet jeśli tym razem się nie udało, wciąż jest szansa, żeby wrócić.

A co dla Was, pracowników, jest najtrudniejsze w realizacji pomocy mieszkaniowej?

Największym wyzwaniem, wobec którego na ten moment osobiście czuję się bezsilna, jest kwestia samotności. Osobom z doświadczeniem bezdomności trudno nawiązać relacje w „domnym” świecie. Wiele osób, tak jak mężczyzna, o którym opowiadałam, pozostaje niejako zawieszona między światami. Mimo posiadania dachu nad głową, wciąż czują się bezdomni. Pamiętam poruszającą rozmowę z panią, która dwa lata po tym, jak dostała mieszkanie socjalne, wciąż mówiąc o sobie, zaczynała od słów „no bo my, bezdomni…” Lata jej zajęło, żeby przestała o sobie myśleć prze pryzmat tej etykietki. Owszem, w Dziele pracujemy na relacjach, staramy się być blisko ludzi, ale nigdy nie zastąpimy kolegów, przyjaciół, rodziny. Dlatego osobiście uważam, że bardzo ważny obszarem wsparcia jest szeroko rozumiana integracja społeczna.

Im dłużej pracuję, tym bardziej jestem przekonana, że ta walka z barierami mentalnymi – w społeczeństwie i wśród samych osób doświadczających bezdomności – jest tak samo ważna, jak troska o zabezpieczenie potrzeb socjalno-bytowych.

 * Agnieszka Adamczyk – od ponad 23 lat profesjonalnie wspiera osoby w kryzysie bezdomności w drodze do domu. Od 9 lat pracuje w Dziele Pomocy św. Ojca Pio w Krakowie, gdzie koordynuje pracę działu socjalnego oraz realizację programu mieszkaniowego. Od 2021 r koordynuje Zespół Najpierw Mieszkanie w Dziele. Wcześniej pracowała w jednym z krakowskich schronisk zapewniających pomoc kobietom i matkom z dziećmi.
* Dorota Bidzińska – dziennikarka i reporterka. Publikowała m.in. w „Tygodniku Powszechnym”, „Przeglądzie”, „Gazecie Wyborczej”, „Znaku”. Interesuje się dziennikarstwem rozwiązań. Od ponad ośmiu lat wolontariuszka w stołówce dla potrzebujących, w tym osób w kryzysie bezdomności, prowadzonej przez Fundację Po pierwsze Człowiek w Krakowie.

Artykuł powstał w ramach projektu Fundacji Najpierw Mieszkanie Polska pt. "Najpierw mieszkanie - nowe rozwiązania kończące bezdomność" dofinansowanego ze środków Samorządu Województwa Mazowieckiego w latach 2024-2026.

Nasze projekty są finansowane ze środków publicznych przyznawanych w konkursach dla ngo. Jesteśmy doceniani. Jednak do każdego dofinansowania musimy dołożyć środki prywatne. Zazwyczaj jest to 10% kosztów całego projektu. Wesprzyj nas wpłacając dowolną kwotę na "wkład własny"

Wybierz kwotę