02.12.2024
"Na własnej skórze przekonałem się o rzeczywistości bezdomności. Miałem kolegów i koleżanki, którzy mnie wspierali. Widziałem co się dzieje. Trzeba walczyć o tych ludzi, nie można dać na zatracenie. Każdy powinien mieć szansę" Wojtek
Zdjęcie: Anna Hernik Fotografia
„Pamiętajcie o bezdomnych i o tych, co piją alkohol. Nie można ich zostawić samych sobie. Róbcie wszystko, żeby tym ludziom pomóc, bo naprawdę są warci pomocy.”Wojtek
Pierwsza część rozmowy o potrzebach, rozwiązaniach i lukach systemowych z perspektywy osób doświadczających bezdomności. Wojtek* ekspert przez doświadczenie opowiada Małgorzacie Kostrzyńskiej*. Artykuł powstał w ramach projektu Fundacji Najpierw Mieszkanie Polska pt. "Najpierw mieszkanie - nowe rozwiązania kończące bezdomność" dofinansowanego ze środków Samorządu Województwa Mazowieckiego w latach 2024-2026.
Małgorzata Kostrzyńska: Czy możemy zacząć od tego jaka jest Twoja bezdomność?
Wojtek: O rany! Ta bezdomność trwa, można powiedzieć, od 2019 roku. Miałem mieszkanie i mój błąd polegał na tym, że wyszedłem z więzienia i spotkałem 26 lat młodszą dziewczynę od siebie. I to może było zauroczenie, może pokazanie, że jeszcze jestem mężczyzną w każdym tego słowa znaczeniu. I mamy dwójkę dzieci. Staraliśmy się. Wynajmowaliśmy pierwsze mieszkanie, później musieliśmy odejść z tego mieszkania, ja zacząłem starać się o mieszkanie socjalne i w pewnym momencie żeśmy to mieszkanie socjalne otrzymali. Krótko później dorobiłem się zaćmy. Poszedłem do szpitala, ordynator strzaskał mi oko strasznie, już na to oko lepiej widzieć nie będę, chyba że gorzej, bo mam jaskrę. Więc słabo widziałem. Druga mi się zaćma w lewym oku zrobiła. Dostawałem zasiłek i dawałem na komorne. Jednak partnerka mnie oszukiwała, że płaci. Nie płaciła. Dowiedziałem się później, że jest zadłużenie i to zadłużenie spłacaliśmy. Ona później też kłamała, i żeśmy się rozstali. Nie mogę jej winić w stu procentach, bo też moja wina była, bo gdybym na nią całą winę zgonił, to by było bardzo nieładnie - więc ja mówię, że to 70% mojej winy, że do tego dopuściłem, bo zawsze wychodzę z założenia: jak się ludzie nie nadają do siebie, to trzeba się w spokoju rozstać. Po co się kłócić, drapać, bić, szarpać? Najlepiej żyć w zgodzie. I później odszedłem.
Ktoś Ci pomógł?
Tu mnie uratowała Danusia, z którą znamy się 41 lat. Jesteśmy na dobre i na złe. Bardzo mi pomaga. Mieszkałem z nią teraz przez półtora roku, ale nie mogłem się z nimi porozumieć. Piłem alkohol. Nie ma co się oszukiwać. Piłem, i to za dużo. I to też zadecydowało, że żeśmy się z jej zięciem… po prostu mieliśmy odrębne zdanie. Tylko że nie każdy wie, że ja piłem naprawdę po trzy, cztery dziennie. Byłem pijany, ale potem potrafiłem powiedzieć: wiem, że mam problem z alkoholem. Ale on [zięć – MK] też ma problem, bo pije dwa piwa dziennie i setkę. To jest problem. Tylko ludzie nie widzą tego problemu, albo udają, że nie widzą. Ja wiedziałem, że mam problem. Danusia mnie ratowała jak mogła. I wyszedłem z domu, bo to jego mieszkanie. Po co mamy się kłócić? Przede wszystkim mi zależało, żeby Danusia się nie kłóciła.
Problem braku dachu nad głową pozostał.
Tak. Chodzę na tę noclegownię. Nie piję, bo przez picie wylądowałem w szpitalu. Wyszedłem i powiedziałem, że już nie będę. Mam raczej mocny charakter, bo potrafiłem i 8 lat nie pić, ale zawsze jakiś diabełek przyjdzie i skusi. Taka jest prawda. A bezdomność to rzeczywistość. To jest temat rzeka. Ludzie są w bezdomności i ze swojej winy, i nie ze swojej winy. Widzę to środowisko i naprawdę szkoda tych ludzi. Myślę, że powinno im się dawać drugą szansę.
Każdemu?
Są tacy ludzie bezdomni, co są bezdomni na własne życzenie. To są ci, co ich policja szuka z prokuraturą. Są bezdomni, bo nie pójdą do schroniska czy do noclegowni, bo się boją, że ich zamkną. Ale kiedyś, prędzej czy później, i tak ich złapią. Ja też byłem w więzieniu. Lepiej może dla nich jest iść i odsiedzieć to, i na jakiś czas mieć spokój, bo masz tam opierunek, spanie, jedzenie - takie, jakie tam jest, ale jakieś jest - bo nieraz tego tutaj nie ma, będąc na wolności. Tylko że te zakłady karne i areszt śledczy to jest paranoja. W niczym nie pomagają. Tam psycholog czy wychowawca jest dlatego, że ma pieniądze z tego, i tyle, byle do wypłaty. Pozostawia naprawdę wymiar sprawiedliwości dużo do życzenia. Aby go zmienić, to by trzeba było tam 80% tych pracowników zmienić.
Wojtku, a jak sobie teraz radzisz i jak to teraz wygląda u Ciebie?
Mam stały zasiłek. Teraz trochę przedobrzyłem, bo jak piłem, to nie złożyłem na czas papierów, a wtedy zasiłek jest o pół roku przesunięty. Ale dobra kobiecina, moja opiekunka zrobiła mi zasiłek okresowy. Wyrównają mi to, jak już będę miał grupę [orzeczenie o stopniu niepełnosprawności], a będę ją miał na pewno. Tylko myślę, czy na stałe mi ją zrobią, czy na 4 lata, bo już wtedy będę miał 65 lat i emeryturę. Jakoś sobie radzę. Nie piję. Piję kawę, palę papierochy, ale kupuję te tańsze, tak zwane robione.
A gdzie jesteś? W noclegowni?
Przeważnie jestem u Danusi. Przychodzę do Danusi i sobie tam siedzimy. Jakiś obiad zjemy, porozmawiamy. Nie szukam wrażeń bynajmniej. A potem noclegownia. Ten wniosek o mieszkanie napisałem, żebyśmy byli razem ze sobą. Złożę te papiery, zobaczymy, co z tego wyniknie. Nam wystarczy jeden pokoik z kuchnią, i żebyśmy dalej szli do przodu. Nie cofnęli się, żebym ja się nie cofnął do tyłu, bo Danusia nie pije, pali tylko i pije kawę, ale alkoholu w ogóle nie nadużywa. Także mam od niej wsparcie. Naprawdę mam bardzo duże wsparcie. Tłumaczy mi, rozumie mnie po prostu. Wiem, że popełniłem wiele błędów, których nie powinienem był popełnić, ale czasu człowiek nie cofnie. Mnie też jest głupio, że zamiast myśleć, głupota mnie złapała taka, że jestem teraz w takiej, a nie innej sytuacji. Bo mogłem to życie ułożyć inaczej. Ale za błędy trzeba płacić. Taka jest prawda. Powielałem te błędy, i to mnie doprowadziło do tego, w jakim punkcie teraz jestem. Mogło być inaczej.
A czego Ty potrzebujesz?
Do życia czego potrzebuję? Żebym mógł sobie popracować na parkingu czy jako pracownik gospodarczy, bo na budowę już nie mam siły, skończyłem 61 lat, więc już sił coraz mniej. I przede wszystkim, żebym miał jakiś kąt. Z resztą sobie radę dam. Jestem człowiekiem obrotnym. Nie lubię chodzić, żebrać: daj pan dwa złote, daj pan złotówkę, bo trochę wstyd. Chociaż też nieraz tak było. Nie mówię, że nie. Ale teraz raczej daję sobie radę, bo jedzenie mam, papierosy mam, kawę mam. Ale największe wsparcie mam w Danusi. Bardzo ją kocham, bo to jest naprawdę złoty dla mnie człowiek. Bez niej to bym chyba zginął całkowicie. A ona, naprawdę, jest taką moją podporą. Ona mnie pcha do przodu i ja ją naprawdę bardzo kocham. 41 lat ją kocham. Może tak bardzo tego nie okazywałem. Ona mnie pcha do przodu i boję się ją stracić. Bo wiadomo, jeżeli ja bym znowu popadł w picie alkoholu, to w pewnym momencie może nie wytrzymać i, jak to mówię, wybuchnąć, powiedzieć to, co myśli. Ale mam nadzieję, że już do tego nie dojdzie.
A co podczas okresu Twojej bezdomności było dla Ciebie wsparciem? Co było pomocne? Już mówisz o Danusi jako bliskiej osobie, która się o Ciebie troszczy, jest podporą. A czy jeszcze ktoś albo coś było wspierające, dawało Ci siłę i pomoc?
Było kilka osób, które naprawdę dla mnie chciały dobrze, tłumaczyły mi, w jakimś sensie też pomagały jak mogły.
A kto to był? To bardziej rodzina czy...
Znajomi, bo ja rodziny właściwie to już nie mam. Mama zmarła w 1999 roku, tata w 1994 roku, brat w 2013 roku. Dzieci są moją rodziną - tylko tyle. Poza nimi rodziny już nie mam. Mam gdzieś na wsi po mamie, ale nie wiem, gdzie i czy oni żyją. Kiedyś miałem się tam wybrać, ale nigdy nie było czasu. Nie chciałem. Bo trzeba powiedzieć, że piłem, a się wstydziłem. Popełniam błędy. Szkoda, bo to stracony czas. Tego czasu się nigdy nie cofnie. Czuję żal przede wszystkim, bo mogło być naprawdę inaczej. Człowiek uczy się na błędach. Tylko czego się nauczył? Bo tyle tych błędów popełniłem, a później te błędy powielałem. Naprawdę. To samo robiłem. Przyrzekłem sobie, że już tego nie zrobię - a jednak. Zobaczymy, jak teraz to będzie. Mam nadzieję, że już jestem stary, że chyba zmądrzałem i zgłupiałem. Ale żal wciąż jest. Żal jest straconego czasu. Totalna katastrofa. Ale mam nadzieję, że będzie lepiej. Zawsze człowiek powinien mieć tę nadzieję, żeby dążyć do tego, żeby było lepiej, nie gorzej.
A jak byś miał powiedzieć, co w systemie pomocy osobom w kryzysie bezdomności jest rzeczywiście pomocne, a co przeszkadza i utrudnia?
Przede wszystkim chodzi o to, żeby mieli gdzie się wyspać, umyć, bo taka jest prawda, że się widzi nieraz gdzieś na ulicy ich brudnych. Ale oni muszą chcieć. Tu, moim zdaniem, wy robicie piękną robotę. Ale jeszcze musi ją robić Urząd Miasta, muszą jakieś instytucje, które widzą ten problem. Bo mnie się wydaje, że oni wiedzą o tym problemie, ale nie chcą go widzieć. I to jest najgorsze w tym wszystkim. Noclegownia jest - ale tam przychodzi może z 50 osób. Teraz brakuje miejsc, bo zimno się robi, każdy by chciał się przespać. Można się tam wykąpać, jak się zorganizuje sobie jedzenie, można tam zjeść, ale mnie się wydaje, że to powinno być inaczej zrobione. Bo byłem w tych schroniskach i pozostawiają wiele do życzenia.
Dlaczego?
Mnie się wydaje, że ci opiekunowie, nie wszyscy, ale większa ich część, nie nadaje się. Tam powinni być kreatywni, młodzi ludzie, którzy znają ten problem, wiedzą, jak tam jest. A ci opiekunowie pracują na zasadzie: przyszedłem, wypłatę biorę i co mnie to dalej interesuje. Taka znieczulica. I pracują, bo pracują, pieniądze biorą. Fajną pracę znaleźli. 80% tych opiekunów powinno być z hukiem wyrzuconych. Nie wiem, od kogo to zależy, ale wydaje mi się, że noclegownie i [organizacja pozarządowa, która je prowadzi] są sponsorowane przez Urząd Miasta, więc powinien mieć na to jakiś wpływ. Trzeba o tym głośno mówić, jeżeli mamy komuś pomóc, żeby wyszedł z bezdomności.
To co jest potrzebne człowiekowi, żeby wyszedł z bezdomności?
Przede wszystkim nie pić alkoholu. To jest najważniejsze. Odstawić alkohol, bo to jest zguba. Alkohol zgubił wielu ludzi, wielu ludzi potraciło majątki przez alkohol, wielu ludzi potraciło rodziny, dzieci - przede wszystkim to, co się najbardziej kocha, a zwłaszcza dzieci. Żeby iść do przodu, trzeba też szukać pracy. Ale w pierwszej kolejności przestać pić alkohol, bo inaczej weźmie się wypłatę, pójdzie w długi i już się nie jest tam, gdzie się powinno być. Trzeba się więc zastanowić, jak tym ludziom pomóc. Ale nie wszystkim da się pomóc.
A jak myślisz, od czego to może zależeć, że nie wszystkim da się pomóc? Czemu komuś się nie da według Ciebie?
Ja, będąc na noclegowni, chciałem kilka osób na nią zabrać, ale albo nie miałem siły przebicia, albo źle im tłumaczyłem. Ktoś woli być gdzieś indziej, bo tam się napije. To jest ta kwestia najgorsza - tego alkoholu. Bo tak to by poszedł i przespał się. Wiem po sobie, że trudno z tego wyjść. Ja wychodziłem po cichu napić się wódki, a potem odpoczywałem pół godziny czy godzinę, żeby nikt mnie nie poznał. Ale to największy błąd. Ale cóż, tak było, nie ma co się oszukiwać.
Mówisz o wychodzeniu z bezdomności, zostawieniu alkoholu, znalezieniu pracy…co jeszcze może wspierać?
Dobra duszyczka, bliska osoba, bo to jest bardzo duże i bardzo ważne, że masz taki power, że ona cię wspiera i tłumaczy. A to jest naprawdę bardzo dużo dla człowieka, że ktoś jest obok niego i po prostu pcha go do przodu, żeby nie cofnął się, tylko szedł do przodu, skończył z głupotami. To jest naprawdę, naprawdę bardzo ważne, jak ktoś jest przy kimś i mu pomaga - bo każdy myśli, że pomoc polega na tym, żeby dać to, czy tamto. A dobre słowo jest naprawdę pomocne, bo ktoś cię nakieruje na taki tor, który doprowadzi cię do mądrości, do tego, że już wyjdzie się z tej bezdomności, czy będzie się starało wyjść z tej bezdomności.
Wszędzie tak jest?
Myślę, że to jest problem na całą Polskę. Taka jest prawda. Alkohol i bezdomność są problemami na całą Polskę. Mówi się o tym teraz coraz więcej, bo kiedyś to był temat tabu. Ale bardzo dobrze, że tak jak wy jesteście, czy inne fundacje, instytucje, że wspieracie tych ludzi i to jest bardzo dobre, że o nich walczycie przede wszystkim, bo każdego człowieka szkoda, niezależnie od tego, czy on jest lepszy, czy gorszy. Każdemu trzeba dać szansę, ale do tego jest potrzebne zrozumienie problemu. Najważniejsze wytłumaczyć tym ludziom, którzy decydują o tym [“o daniu szansy”], ale czy da im się wytłumaczyć? Bo ja tobie tłumaczę i ty mnie rozumiesz, ale taki urzędnik…
Co może zrobić urzędnik?
Ważne, żeby za słowami szły czyny, to już będzie dobrze. Przykładowo przydzielić kilka mieszkań socjalnych osobom bezdomnym i zobaczyć, co dalej. Zobaczyć, czy są tego efekty, czy dbają o te mieszkania, czy je opłacają. Czy znaleźli sobie pracę, jak się tam zachowują? Jeżeli widać, że rujnują wszystko, to wiadoma rzecz. Ja też jestem za tym, żeby wziąć za fraki - bardzo przykro, dostałeś szansę, nie umiesz wykorzystać, radź sobie sam.
Warunki korzystania z mieszkania w programie NM:
- przestrzeganie zasad porządku sąsiedzkiego m.in. przestrzeganie ciszy nocnej, utrzymywanie porządku w częściach wspólnych budynku, i inne
- nieudostępnianie mieszkania na stały pobyt osobom trzecim np. kolegom, znajomym doświadczającym bezdomności
- dokonywanie opłaty z tytułu pobytu w mieszkaniu na rzecz realizatora programu NM w wysokości 30% dochodów (na podstawie oświadczenia o dochodach) od czwartego miesiąca pobytu
- jeden kontakt w tygodniu z członkami zespołu wspierającego
- Złamanie powyższych warunków korzystania z mieszkania uprawnia realizatora programu do odebrania uczestnikowi prawa pobytu i nakazania opuszczenia mieszkania. Uczestnik zachowuje prawo do powrotu do mieszkania gdy zdecyduje się na przestrzeganie warunków pobytu.
Ale może być tak, że ludzie wykorzystają tę szansę. Bo ja znam chłopaków i młodszych ode mnie, i w moim wieku, którzy by chcieli dostać taką szansę. Potrafią sobie sprawę załatwić, potrzebują pomocy. Ja to widzę po niektórych, że napisania pisma, podania raczej od opiekunów nie można wymagać. Ktoś, kto pomoże te formalne sprawy załatwić, poprowadzi, podpowie coś. Nie zrobi za ciebie, tylko pomoże ci to przygotować. Ale trzeba dużo na ten temat rozmawiać, ale przede wszystkim, żeby Urząd Miasta się tym zainteresował, bo wiadomo, że potrzeba na to finansów. Ale też potrzeba działania. Bo co z tego, że my będziemy o tym mówić, jak to nie ruszy do przodu, tylko będzie stało w miejscu, a my tylko będziemy mówić, że jest dobrze?
Ciąg dalszy rozmowy Małgorzaty Kostrzyńskiej z Wojtkiem w następnym artykule pt. "Dlaczego głos osób doświadczających bezdomności jest ważny?"
* Wojtek: ekspert przez doświadczenie, ceni sobie relacje z dziećmi, od 41 lat jest zakochany w kobiecie, która – jak mówi – jest jego podporą, ma potrzebę walki o tych, którzy nie mają sił by zawalczyć o samych siebie.
* Małgorzata Kostrzyńska: dr nauk społecznych i pracowniczka Katedry Pedagogiki Społecznej i Resocjalizacji UŁ. Specjalizuje się w badaniach partycypacyjnych. Przeprowadziła wiele projektów badawczych, jednocześnie wspierających z osobami z doświadczeniem bezdomności (action research). Wiceprzewodnicząca Łódzkiej Rady ds. Rozwiązywania Bezdomności.
Redakcja: Anna Spychalska FNMP
Nasze projekty są finansowane ze środków publicznych przyznawanych w konkursach dla ngo. Jesteśmy doceniani. Jednak do każdego dofinansowania musimy dołożyć środki prywatne. Zazwyczaj jest to 10% kosztów całego projektu. Wesprzyj nas wpłacając dowolną kwotę na "wkład własny"