20.11.2025

Dać szansę na pełną metodę Najpierw Mieszkanie

Gdybyśmy tylko dostali taką możliwość, moglibyśmy nie tylko w pełni realizować metodę Najpierw Mieszkanie, ale robić to na większą skalę – mówi wiceprezeska Fundacji Spe Salvi z Białegostoku.

Jędrzej Dudkiewicz: Jak Fundacji Spe Salvi udało się doprowadzić do uruchomienia programu Najpierw Mieszkanie w Białymstoku?

Monika Lewko: Nasz pilotażowy, nie do końca realizujący wszystkie założenia Najpierw Mieszkanie, zaczęliśmy w 2022 roku i z różnych względów kontynuujemy go w tym samym zakresie do tej pory. Udało się dostać od Urzędu Miasta w Białymstoku dwa mieszkania oraz dofinansowanie. Także dzięki temu, że potrafiliśmy pokazać, iż podobne działania mają miejsce w innych częściach kraju i przynoszą naprawdę dobre efekty. Pracując streetworkersko wiedzieliśmy, że są w Białymstoku osoby, które cały czas wracają na ulice, uznaliśmy więc, że w ich przypadku Najpierw Mieszkanie to jedyne rozwiązanie, które może się sprawdzić. Zrekrutowaliśmy dwóch panów z zaburzeniami psychicznymi, uzależnieniami oraz chronicznym, ponad dziesięcioletnim, przebywaniem na ulicy. Oczywiście kluczowe było to, że systemowo w żaden sposób nie „zasługiwały”, nie mogły starać się o mieszkanie z zasobu miejskiego. Nie chcieliśmy też próbować z mieszkaniami treningowymi, chronionymi, bo uznaliśmy, że jedyne, co może zadziałać, to Najpierw Mieszkanie.

Na czym polega program Fundacji Spe Salvi?

Przede wszystkim zależało i zależy nam na tym, by jego uczestnicy od początku stanowili sami o sobie. Nie do końca było to możliwe w związku z mieszkaniami, bo są dwa, więc o ile pierwsza osoba mogła zdecydować, które będzie jej bardziej pasować, o tyle druga nie miała już takiej możliwości. Szczęśliwie jednak oba lokale są jednoosobowe i wyremontowane. Panowie mieli możliwość umeblowania ich, wybrania koloru ścian, uczestniczyli w zakupach i ogólnych przygotowaniach tego, jak wyglądają. Widać było, że ta decyzyjność dawała im wielką satysfakcję. Najważniejsze jest więc dla nas podążanie za uczestnikami oraz ciągła rozmowa, przekonywanie – powolne, bez nacisku, biorące pod uwagę zasoby – do różnych rzeczy. Chodzi o podstawowe elementy dbania o zdrowie fizyczne i psychiczne, wyrobienie dowodu osobistego, później do tego dochodzi terapia, podjęcie pracy.

Wspomniała Pani jednak, że program ten nie do końca realizuje założenia metody Najpierw Mieszkanie. Jakie są różnice?

Rzeczywiście brakuje nam pełnej wierności metodzie, mimo że wzorowaliśmy się na tym, jak była prowadzona w różnych miastach Polski. Głównym odstępstwem jest to, że nie mamy całego zespołu specjalistów, który zapewnia kompleksowe wsparcie uczestnikom programu. Mamy lidera merytorycznego i asystenta, ale chcielibyśmy też, by pracował u nas na stałe psychoterapeuta, terapeuta uzależnień, pracownik socjalny. Bez tego nie możemy robić większych konsultacji, przygotowywać zgranej strategii wspierania w radzeniu sobie z różnymi problemami. Zwyczajnie nas na to nie stać, więc musimy szukać tego typu usług – rzadziej niż by to było potrzebne – na rynku. Powoduje to też, że na wiele rzeczy trzeba czekać znacznie dłużej. Zresztą od dwóch lat prowadzimy program w zasadzie wyłącznie z własnych, fundacyjnych zasobów, bo przestaliśmy otrzymywać dofinansowanie od miasta.

W tym momencie jedyną formą wsparcia programu ze strony Miasta są mieszkania?

Tak, one są od zarządu mienia komunalnego, zostały przekazane fundacji, a my je użyczamy uczestnikom, którzy mogą tam mieszkać tak długo, jak potrzebują. To też jest element, który nas odróżnia od metody Najpierw Mieszkanie. Staraliśmy się przekonać urzędników, by lokale te w którymś momencie mogły przejść na własność uczestników, ale nie było na to zgody. W związku z tym muszą oni stać w normalnej kolejce po mieszkanie socjalne. Ba, wpierw musieliśmy różne rzeczy skonsultować, bo początkowo ich wnioski były odrzucane ze względu na to, że mieli przecież gdzie mieszkać.

Czyli miasto widzi bezdomność i chce w jakiś sposób próbować ją zakończyć wspierając fundację, ale jednocześnie robi to w taki sposób, że nie do końca jest to możliwe, chociażby ze względu na za małe środki finansowe?

Można tak powiedzieć. Ukrócenie finansowania było dla nas największym problemem, bo wpływa to na stabilność, a nawet możliwość kontynuacji. Musimy szukać innych dochodów, by móc utrzymać te mieszkania. I o ile początkowo uczestnicy nie ponosili żadnych kosztów mieszkania w nich – w końcu nie mieli z czego – to jednak potem, gdy uzyskiwali różne zasiłki, zaczęli w tym partycypować. Jakoś musieliśmy sobie poradzić, bo nie wyobrażaliśmy sobie po prostu zakończenia programu. Mamy na względzie dobro uczestników i nasze zobowiązania względem nich. To też powód, dla którego nie rozszerzamy naszego programu. Teoretycznie w Białymstoku łatwo byłoby uzyskać kolejne lokale, ale te trzeba by już było bardzo porządnie wyremontować, bo często są dosłownie zrujnowane. W dużym stopniu grzęźniemy więc w tych problemach finansowych.

Gdyby Urząd Miasta zdecydował się dać więcej środków, najlepiej na kilka lat, żeby zwiększyć stabilność, udałoby się program przekształcić w pełną metodę Najpierw Mieszkanie i działać na większą skalę?

Jak najbardziej. Zwłaszcza, że zdobyliśmy już niezłe doświadczenie i cały czas się uczymy. Uczestniczyliśmy w ogólnopolskich spotkaniach, przyglądaliśmy się temu, jak metoda jest stosowana w Warszawie, Gdańsku, Wrocławiu. Wciąż jesteśmy mali, ale jednak mamy coraz większą wiedzę, praktykę i chęć do działania.

Coś jeszcze, poza finansami, stanowi wyzwanie?

Wyzwaniem bywa oczywiście wspieranie uczestników, którzy cierpią na choroby, zaburzenia utrudniające funkcjonowanie. Tym bardziej, gdy ktoś nie chce się leczyć. Mieliśmy taki przypadek – pan znosił do mieszkania najróżniejsze śmieci, zajmowały miejsce od podłogi do sufitu. Zaczęły pojawiać się skargi ze strony zarządu mienia komunalnego oraz mieszkańców. Mimo starań i próśb asystentów nie chciał on niczego usunąć, nie udało się mu pomóc i musiał opuścić lokal.

A co jest do tej pory największym sukcesem?

Mamy historię pana, który po wielu latach bezdomności na ulicy, wyszedł na prostą. Nasi streetworkerzy wiele razy go spotykali, zdarzało się, że dostawał diagnozy, że jeśli nie przestanie pić, to po prostu umrze. Długo nie miał motywacji do działania, ale gdy otrzymał możliwość zamieszkania w mieszkaniu, bardzo się z tego ucieszył i zdecydował się spróbować. Zaczęło się od hospitalizacji, ogarnięcia zdrowia, wyrobienia dowodu. Z czasem zaczął też opowiadać o kolejnych zimach, byciu gotowym na wszystko, jak również historie z życia, rodzinne, które były tak smutne i bolesne, że próbował je zagłuszać poprzez alkohol. Dostanie mieszkania go otworzyło i dało mu motywację, by coś zmienić. Nabrał chęci, by pójść do prawnika, zaczął polepszać swoją sytuację z komornikami, nie był tak często legitymowany przez policję, bo miał gdzie mieszkać. Odzyskał ostatecznie zdrowie fizyczne i psychiczne, zwyczajnie odpoczął. Widzimy wyraźnie, że to pierwszy element procesu – w lokalu trzeba zakotwiczyć, by móc powiedzieć „to mój dom”. Zabiera to trochę czasu. Po pewnym czasie pan podjął pracę, którą kontynuuje do dziś. Tylko już w innym miejscu, bo zaczęliśmy pokazywać mu możliwości, zapewniając, że skorzysta z nich dopiero wtedy, kiedy będzie czuł się gotowy. W końcu stanął w kolejce, postarał się o mieszkanie socjalne, otrzymał je i cały czas w nim mieszka.

Takich historii mogłoby być więcej, gdyby tylko było więcej środków i stabilności – fundacja mogłaby w pełni rozwinąć metodę Najpierw Mieszkanie.

Tego byśmy chcieli, bo uważamy, że to najsensowniejsza metoda kończenia bezdomności, zwłaszcza dla osób, które tak długo przebywają na ulicy i mają takie problemy, że nie utrzymują się w żadnej placówce. Nie znam na dzień dzisiejszy sposobu, by ich wspierać w tym, by zaczynały lepiej funkcjonować oraz wychodzić z kryzysu. Nie chodzi o to, by zrobić to od razu albo by zapewnić tylko podstawowe rzeczy. Przede wszystkim trzeba wsłuchiwać się w potrzeby ludzi i zapewniać im taką pomoc, jaką są w stanie przyjąć. Może nie każdy będzie w stanie zaliczyć pełną abstynencję, ale warto się starać.

Monika Lewko: Wiceprezes Fundacji Spe Salvi, posiada ponad 8-letnie doświadczenie pracy z osobami w kryzysie bezdomności jako streetworker, a także jako Asystent Osób w Kryzysie Bezdomności. Ukończyła szkolenia z zakresu pracy z osobami uzależnionymi od alkoholu, substancji psychoaktywnych, liczne warsztaty z pracy z osobami z zaburzeniami psychicznymi, chorobami psychicznymi, Dialogu Motywującego. Od lat zaangażowana w tworzenie i prowadzenie innowacyjnych projektów społecznych w Białymstoku, m.in. Jadłodzielni Białostockiej, Złotej Rączki, Cyfrowych Porad dla Seniora, Mobilnego Punktu Pomocy Natychmiastowej, projektu metodą Housing First oraz Punktu Pomocy „Porozmawiajmy”.
Jędrzej Dudkiewicz: Dziennikarz, freelancer. Współpracuje z licznymi mediami, w tym Wysokimi Obcasami, portalem NGO.pl, Dziennikiem. Gazetą Prawną. Publikował lub publikuje również w Tygodniku Powszechnym, Miesięczniku Znak, Onecie, Newsweeku, Krytyce Politycznej. Zajmuje się głównie szeroko rozumianymi sprawami społecznymi.

Nasze projekty są finansowane ze środków publicznych przyznawanych w konkursach dla ngo. Jesteśmy doceniani. Jednak do każdego dofinansowania musimy dołożyć środki prywatne. Zazwyczaj jest to 10% kosztów całego projektu. Wesprzyj nas wpłacając dowolną kwotę na "wkład własny"

Wybierz kwotę