08.03.2025
Według mnie to dobrze, że jest różnorodność. Bo nie ma jednej metody, która będzie skuteczna dla każdej osoby - mówi Agnieszka Sikora, prezeska Fundacji po Drugie w rozmowie z Dominiką Tworek.
Polski system opieki nad osobami w kryzysie bezdomności, na który składa się zarówno działalność instytucji rządowych, jak i pozarządowych, działa – w twojej ocenie – dobrze?"
Agnieszka Sikora, Prezeska Fundacji Po Drugie: Zacznijmy od tego, że bezdomność jest bardzo trudnym, złożonym zjawiskiem i nie jest jednoznaczne czy każda osoba, korzystając nawet z najdoskonalszego systemu, z tego problemu wyjdzie. Na bezdomność składa się nie tylko sam fakt tego, że człowiek jest pozbawiony dachu nad głową, ale często też inne problemy, które go dotyczą. Oczywiście im bardziej precyzyjne będziemy mieli wsparcie, im więcej narzędzi będziemy mogli zaoferować danej osobie, tym bardziej będziemy skuteczni.
Jak więc oceniasz skuteczność naszego systemu?
On jest i składa się z wielu bardzo zaangażowanych ludzi, którzy poświęcają czas, umiejętności i zasoby na rzecz tego, żeby ratować innych przed bezdomnością. Natomiast ten system jest oczywiście niewystarczający. Jest w nim wiele formalnych aspektów, które bardzo utrudniają szybkie pomaganie. Mam na myśli na przykład wydawanie decyzji administracyjnych na pobyt w schronisku. Jeszcze parę lat temu człowiek wchodził do schroniska i od razu mógł w nim pozostać. Dziś wiąże się to z biurokracją, która nie tylko wydłuża ten proces, ale często też powoduje, że osoba ostatecznie z pomocy nie korzysta.
Działania pomocowe powinny być zdywersyfikowane czy może wystarczy zaimplementować jeden porządny program?
Według mnie to dobrze, że jest różnorodność. Bo nie ma jednej metody, która będzie skuteczna dla każdej osoby. Dla niektórych system schroniskowy będzie dobry, bo będzie ich trzymał w ryzach. A dla innych będzie to totalnie nie do przyjęcia, ponieważ nie potrafią odnaleźć się w dużej grupie ludzi. Więc im więcej będziemy mieli możliwości, tym większa szansa na to, że dopasujemy je do potrzeb konkretnej osoby.
Fundacja Po Drugie powstała w odpowiedzi na brak systemowych rozwiązań na bezdomność młodych. Dlaczego obecny system nie jest odpowiedni dla młodzieży?
Przede wszystkim dlatego, że młodzież go nie wybiera. Ona nie chce iść do noclegowni czy schroniska. Kiedy zjawia się w takim miejscu, czuje się tam totalnie niedopasowana. Młodzi ludzie często też myślą, że wcale nie są bezdomni. Dla nich osoba bezdomna to trochę jak dla większości społeczeństwa - starszy pan z brodą. A im przecież broda dopiero zaczyna pomału kiełkować. Dla wielu młodych wejście do schroniska czy noclegowni od razu oznacza przyjęcie takiej łatki “jestem bezdomny”. Oni jej nie chcą, bo myślą, że sytuacja, która ich spotyka jest tymczasowa i świetnie sobie z nią poradzą, bo są młodzi. Boją się tam wejść, bo boją się przyjąć tę tożsamość.
Może dzięki temu, że nie przybierają tej tożsamości, dążą do szybkiej zmiany swojej sytuacji?
Tylko często nie idąc do tych miejsc, zostają na ulicy. A kiedy są na tej ulicy - śpią na klatce, w autobusie czy nawet na kanapie u znajomych - nierzadko wiąże się to z używkami, łatwymi pieniędzmi, zaciąganiem jakichś pożyczek. Z różnymi działaniami, które niekoniecznie są konstruktywne w kontekście rozwiązywania ich problemu. Dlatego uważam, że bardzo ważne jest, abyśmy tworzyli system dedykowany młodzieży - taki, z którego ona będzie chciała korzystać, aby faktycznie poprawiać swoją sytuację. Dzięki czemu nie będzie stawać się bezdomna na życie i nie będzie trafiać do więzień. Albo nie będzie kończyć swojego życia na bardzo wczesnym jego etapie przez używki, nieleczone zaburzenia psychiczne, samotność, brak wsparcia.
NM dla osób młodych na świecie - introduction
Powiedziałaś wcześniej, że bezdomność to nie tylko brak dachu nad głową. Jak więc rozumiesz to pojęcie?
Bezdomność nie składa się tylko i wyłącznie z braku dachu nad głową. Bo rozwiązując jej problem zwykle dążymy do tego, żeby ludzie byli też zdrowi, działali uczciwie, radzili sobie, mieli jakiś dochód, mogli sobie zapewnić podstawowe potrzeby, a czasem nawet i przyjemności.
Chociaż oczywiście też są takie sytuacje, gdzie coś takiego się zadziało, że człowiek stracił dom, ale ma wszystkie inne zasoby niezbędne do tego, żeby dobrze funkcjonować. Takie osoby też do nas trafiają i zwykle pracujemy z nimi bardzo krótko, pomagamy, interweniujemy w jakiejś kryzysowej sytuacji. Ale jednak większość tych ludzi boryka się z bardzo różnymi problemami. Począwszy od tego, że są zdemoralizowani i nieprzygotowani do prawidłowego funkcjonowania, przez takie kwestie, że mają różne zaburzenia psychiczne, których nie leczą, po uzależnienia. To jest zwykle bardzo wiele różnych aspektów, które determinują też to, że nawet jeśli oni mają jakiś punkt zaczepienia, to nie zawsze potrafią z niego właściwie korzystać.
Co myślisz o programie "Najpierw mieszkanie"?
Myślę, że powinny być różne metody, które będą odpowiadały na potrzeby różnych osób. Bo nawet jeśli mówimy o tak bardzo komfortowym rozwiązaniu - nie mam nic, a nagle mam mieszkanie - ono też nie jest rozwiązaniem pożądanym przez każdego.
Może to nie zabrzmi popularnie, ale są takie osoby, które pewnego dnia pakują się od nas z domu dla młodzieży czy z mieszkania treningowego i mówią “Pani Agnieszko, ja dziękuję, ale moje życie to ulica, tam się czuję lepiej, to jest mój świat”. Ja się mogę z tym bardzo nie zgadzać, może mi serce pękać kiedy coś takiego się dzieje, ale tak też jest.
Jakie zatem dostrzegasz niedoskonałości programu - oprócz tego, że ktoś mówi że nie chce mieszkania?
Skupię się tylko na kontekście młodzieży. W tym polu czuję się kompetentna i nie chciałabym ekspercko zabierać głosu w sprawie na przykład 50-latków. Kiedy patrzę na historię mojej organizacji, to zaczynaliśmy właśnie od programu mieszkaniowego. Oczywiście mieszkania treningowe nie były prowadzone stricte w zgodzie z metodą Housing First. Co do zasady trafiały tam osoby, o których my nie wiedzieliśmy nic, które żyły na ulicy, były uzależnione, miały problemy zdrowia psychicznego. One oczywiście były objęte asystenturą, miały wsparcie, nie pozostawiliśmy ich w tych mieszkaniach samych sobie. No i my myśleliśmy, że bardzo docenią fakt możliwości zamieszkania - że będą o to mieszkanie dbać, będą się z niego cieszyć, będą szli do pracy po to, żeby móc się utrzymać i mieć dobre życie. I w ogóle tak się nie działo.
Jak myślisz dlaczego?
Nie mówię, że w każdym przypadku, ale generalnie nasza praca z nimi przez długi czas koncentrowała się na tym, że my sprawdzaliśmy czy są trzeźwi, czy nie dewastują tego mieszkania, czy dbają o swoje zdrowie. Kolejnym problemem było to, że proces w którym byliśmy już gotowi uchwycić konkretne problemy jednostki bardzo się wydłużał, bo my nie byliśmy z tymi młodymi ludźmi 24 godziny na dobę, tylko z doskoku. Jeśli mieli problem uzależnienia - co było bardzo częste - potrafili nas długo, długo oszukiwać, że tego problemu nie mają i wymagało to tego, żebyśmy ich złapali za rękę, że jednak piją i ćpają. Więc to się wszystko wydłużało i w konsekwencji wielu młodych ludzi nie dostawało takiego wsparcia, jakie powinni na tamten moment dostać.
Program Housing First nie wymaga abstynencji [od redakcji: jako warunku pobytu w mieszkaniu programowym].
My ją zakładamy i chyba nie mam w sobie zgody na to, żeby młody człowiek, który ma 18-19 lat mieszkał w mieszkaniu i sobie w nim ćpał albo popijał. On ma tego nie robić, on ma żyć.
Ale uzależnienie to choroba, nie do końca wybór?
Oczywiście ja się zgadzam, że uzależnienie jest chorobą, ale jest też chorobą, którą można leczyć. Myślę, że w przypadku wielu młodych, jeśli mieszkanie pojawi się zbyt wcześnie, nie sprawdzi się w takim stopniu w jakim byśmy tego oczekiwali. Ponieważ ci młodzi ludzie potrzebują jeszcze etapu przygotowań: czasu na zdrowienie, na nauczenie się, że warto wstać rano. Oni potrzebują jeszcze oddziaływań wychowawczych, których często nie doświadczyli we właściwy sposób w swoich rodzinach czy będąc w placówkach.
Rozumiem, że chcesz powiedzieć, że mieszkanie owszem, ale nie najpierw?
My doszliśmy do takiego rozwiązania, że otworzyliśmy Dom dla Młodzieży. To jest miejsce, w którym 24 godziny na dobę jest opiekun - osoba dorosła, która zawiaduje tym wszystkim i dba o to, żeby młodzi ludzie dobrze się odżywiali, żeby byli zdrowi, żeby byli trzeźwi. Pracujemy nad tym, by motywować ich do podejmowania leczenia i do zdrowienia. I nam to się udaje. Nie mówię, że za każdym razem, ale odsetek sukcesów, które odnosimy w momencie, kiedy uzupełniliśmy ten nasz system o to jeszcze ogniwo jest zdecydowanie większy. Do mieszkań treningowych trafiają tylko osoby, które już dobrze funkcjonują w Domu dla Młodzieży; mają pracę, dobrze ustawione leczenie psychiatryczne (bo jednak większość młodzieży, z którą pracujemy, wymaga leczenia) i pamiętają o tym, że trzeba brać leki.
I przychodzi się do tych mieszkań, tam pachnie, jest czysto. Ciasto się piecze, rosół się gotuje. Nie widzieliśmy tego zbyt często we wcześniejszych odsłonach. Bo oni nie wiedzieli w ogóle co to znaczy dbać o to, że mam swój dom. Teraz to doceniają, a dzięki temu dużo fajniej się usamodzielniają. Obawiam się, że gdyby ci wszyscy młodzi ludzie trafili do Housing First, mogłoby to być przedwczesne.
Bo potrzebują pewnego trzymania w ryzach?
Młodzi ludzie bardzo potrzebują tego dorosłego. Jeżeli my ich przed pewnymi działaniami nie przytrzymamy, oni po prostu polecą w złym kierunku. Sami są tego świadomi. Czasem tak sobie żartuję z młodzieżą, że mówię: “Dzisiaj nikt na noc nie przychodzi do domu, rządzicie sami!”. I coraz częściej słyszę od nich: “Ale pani Agnieszko, przecież opiekun jest nam potrzebny”. Jest jeszcze jedna kwestia, oni nie lubią być sami. Oni potrzebują tej grupy, potrzebują obecności innych ludzi.
Dlatego uważam, że oferta "Najpierw mieszkanie" nie jest dla wszystkich. Byłabym bardzo ostrożna z kierowaniem jej do osób młodych. Takich doświadczających problemów zdrowotnych w kontekście uzależnienia i zaburzeń psychicznych, którzy potrzebują 24-godzinnej opieki.
Agnieszka Sikora: założycielka i prezeska Fundacji po Drugie, zajmującej się wsparciem młodzieży i młodych dorosłych zagrożonych i dotkniętych bezdomnością. Ukończyła studia podyplomowe w zakresie pedagogiki resocjalizacyjnej, przez lata pracowała jako dziennikarka społeczna.
Dominika Tworek: zajmuje się dziennikarstwem społecznym, jest wolnym strzelcem. Miejsca jej publikacji to obecnie między innymi tygodnik Polityka, tygodnik Przegląd, Gazeta Wyborcza, miesięcznik Znak czy miesięcznik Sens. Psychologia. Otrzymała wyróżnienie w konkursie dla dziennikarzy "Twarze Ubóstwa" w 2024 r.
Artykuł powstał w ramach projektu Fundacji Najpierw Mieszkanie Polska
pt. "Najpierw mieszkanie - nowe rozwiązania kończące bezdomność"
dofinansowanego ze środków Samorządu Województwa Mazowieckiego w latach 2024-2026.
Nasze projekty są finansowane ze środków publicznych przyznawanych w konkursach dla ngo. Jesteśmy doceniani. Jednak do każdego dofinansowania musimy dołożyć środki prywatne. Zazwyczaj jest to 10% kosztów całego projektu. Wesprzyj nas wpłacając dowolną kwotę na "wkład własny"